O ślimakach jeszcze nie było, chociaż tak często je spotykam
Okupują chodnik i płot koło chodnika
Dźwigają swoje domki, z wielką troskliwością, zaprojektowane przez naturę z największą starannością
Okrągłe muszle w pasiaste wzory
Kremowe, brązowe i szare kolory
Lecz same ślimaki wcale ich nie widzą
Wyciągając rogi po smaczne pierogi, albo po kapustę, po której będą tłuste, nie są w stanie spojrzeć z góry na swe muszle
Wędrują powoli, jakby czas pod muszlą płyną w drugą stronę
Choćby je poganiać to szybciej nie mogą, suną powolutku, jakby noga za nogą, tylko nóg nie mają
Bardziej pełzają niż chodzą
Łatwo je rozdeptać, chociaż wielka szkoda
Wszyscy wciąż pędzą, biegną, gdzieś się spieszą, po drodze rozdeptują nieszczęsne ślimaki – Nie będą przecież zważać na takie pełzaki
Bo im świat ucieknie – więc muszą go gonić
I nie widzą, że uroda świata jest w tej muszli właśnie – na grzbiecie ślimaka.