Pewnego razu był sobie pociąg. Nie taki zwyczajny. Tylko cały zbudowany z klocków. I podobno są to najlepsze i najfajniejsze klocki na świecie. Można się nimi bawić przez wiele lat. Dlatego pociąg był bardzo pewny siebie. I w ogóle nie martwił się tym, że na przykład mógłby się rozsypać na kawałki.
Codziennie jeździł po torach, które zakręcały co jakiś czas w jedną lub drugą stronę. Miały też rozjazdy i zwrotnice, zupełnie jak prawdziwe tory.
Pociągiem podróżowali maleńcy, niewidzialni pasażerowie i niewidzialni konduktorzy. Tylko maszynista był “prawdziwy”. To znaczy – również cały z klocków.
Pociąg nie przejmował się tym, że nie jest prawdziwym pociągiem bo w swoich snach nim był. Szybkim i eleganckim intercity lub jeszcze szybszym i nowoczesnym pendolino.
Kiedy nadchodził kolejny dzień pociąg z klocków pędził po torach jak szalony i czuł się tak, jakby spełniał marzenia ze swoich snów.
Wagony kołysały się, niewidzialni pasażerowie kiwali głowami i wołali niewidzialnego konduktora:
-Ten pociąg jedzie za szybko – skarżyli się – proszę coś z tym zrobić.
– Proszę państwa – odpowiadał konduktor – to pociąg z najlepszych klocków na świecie. Nic nam nie będzie. To pewne.
– Przecież klocki mogą się rozsypać. I nie będzie już pociągu, tylko góra klocków, do niczego nie podobna – odezwał się cieniutkim głosem chłopiec, który siedział w kąciku przedziału.
Niewidzialni pasażerowie popatrzyli ze zgrozą.
– Ależ chłopcze! – zaśmiał się konduktor – przecież to nie byle jakie klocki. I nie byle jaki pociąg.
I wyszedł śmiejąc się bardzo głośno.
Cóż, może konduktor miał rację? Może nie warto było się martwić? Jednak niektórzy z niewidzialnych pasażerów wiedzieli swoje. Nie takie już pociągi zgubiła pycha!
Ale nikt nie chciał ich słuchać.
Pewnego dnia pociąg jak zwykle pędził jak szalony po torach. W którymś momencie tak szybko przejechał przez jeden z rozjazdów, że uszkodził żółtą plastikową zwrotnicę. Część pasażerów najchętniej wysiadłaby na pierwszym lepszym peronie. Ale pociąg wcale się nie zatrzymywał. Tymczasem tuż przy torach stały dwa wyścigowe auta i czekały na dobry moment, żeby przejechać przez tory. Śpieszyły się na wyścigi. Ale ze względu na dużą ilość zakrętów widoczność nie była dobra i żaden moment nie wydawał się odpowiedni. Jedyna nadzieja w tym, że maszynista prowadzi pociąg ostrożnie i zwraca uwagę na to, co dzieje się wokół. Niestety! Nic bardziej mylnego. Jedno z aut powoli wjechało na tory, żeby przez nie przejechać. Wtedy nagle zza zakrętu wyskoczył pociąg jadący z ogromną prędkością!
Auto w ostatniej chwili zdążyło uskoczyć i dzięki temu uniknęło rozjechania. Jednak pociąg nie dał rady przyhamować i zahaczył o tył samochodu.
Wtedy stało się to co było nieuniknione. Pociąg zachwiał się na torach i nie mógł odzyskać równowagi. W końcu więc spadł z nich i wszystkie wagony wraz z lokomotywą przewróciły się. Niewidzialni pasażerowie poprzewracali się na siebie. Niewidzialni konduktorzy poupadali. Na szczęście nikomu nic poważnego się nie stało i wkrótce wszystkim udało się wysiąść.
Pociąg leżący obok torów wyglądał żałośnie. W dodatku odpadła spora część od lokomotywy a klocki potoczyły się po dywanie w różne strony. Czy ktoś teraz potrafi to naprawić?
Naprawa trwała przez jakiś czas. I nie było to wcale takie łatwe. Trzeba było poszukać wszystkich części a potem jeszcze instrukcji. Bo przecież nikt dotąd nie budował pociągu od tej strony, tak jakby od końca – kiedy trzeba odpowiednio połączyć ze sobą gotowe już elementy. Na szczęście żaden klocek nie zginął i udało się doprowadzić pociąg do porządku.
Niewidzialni pasażerowie mogli kontynuować podróże do swoich niewidzialnych stacji. A pociąg nadal mógł jeździć każdego dnia po swoich torach. Jednak teraz starał się już tylko w snach być szybkim i eleganckim intercity lub jeszcze szybszym i nowoczesnym pendolino. Zrobił się ostrożniejszy i już nie pędził jak szalony przed siebie. W końcu chciał pozostać pięknym pociągiem z najfajniejszych klocków na świecie. A nie pociągiem z uszkodzoną lokomotywą lub co gorsza – górą klocków zupełnie do niczego nie podobną.