Pewnego razu był sobie tyci tyci kotek. Był taki malutki, że nie można go było dostrzec gołym okiem. Mimo to był jak inne kotki na świecie – mięciutki i milutki. Miał oczywiście tyci tyci pazurki, ale rzadko ich używał.
Tyci tyci kotek jadł bardzo niewiele i bardzo niewiele potrzebował od życia. Mógł zasnąć w najmniejszym kąciku, a takich malutkich kącików jest pełno wszędzie. Mógł wędrować długo, biegać i skakać i nikomu nie wadził. Ale też nikt nie przeszkadzał jemu. Nie musiał się nawet obawiać, że ktoś go zdepcze. Był tak tyci, jak ziarenko piasku, którego nie da się rozdeptać. Najwyżej wejdzie gdzieś w szczelinę w bucie.
Tyci tyci kotek żył jeszcze niezbyt długo na świecie i nie do końca jeszcze potrafił ocenić walory bycia tycim tycim kotkiem. Zauważył już jednak jedną poważną wadę. Nigdzie jak dotąd nie spotkał drugiego takiego tyci tyci kotka. Czuł się więc nieco osamotniony. Nie bardzo w ogóle widział towarzystwo dla siebie. A raczej – nikt jak dotąd nie dostrzegł tyci tyci kotka. Jakiekolwiek kontakty z kim lub czymkolwiek nie mogły więc wchodzić w grę.
Kimkolwiek i czymkolwiek się nie jest, samotność nigdy nie jest miła. I chociaż tyci tyci kotek miał co jeść i gdzie spać, to przecież nie wszystko, prawda???
Tyci tyci kotek czasami miauczał, jak to jest w kocim zwyczaju. Nikt jednak nie mógł usłyszeć jego miauczenia. Ponieważ było ono – odpowiednio do postury tyci tyci kotka – bardzo ciche.
Jak myślicie, co dzieje się z kimś lub czymś co jest niedostrzegane i nie słyszane przez nikogo? No oczywiście! Ten ktoś lub coś robi się jeszcze bardziej tyci i istnieje zagrożenie, że niedługo zniknie całkiem.
Tyci tyci kotek nie wiedział o tym, ale coś jakby przeczuwał. Z jednej więc strony cieszył się swoim życiem i tym, że było jednak trochę wyjątkowe. Ale też czasami przez sen miauczał żałośnie, jakby smutek wypełniał całą jego drobną tyciowatość.
Czasami też świat wydawał się tyci tyci kotkowi ogromny i bardzo odległy. Bo niby był jego częścią, ale kiedy jest się takim tycim i właściwie niewidzialnym to tak, jakby w ogóle się nie było. A już na pewno nie mogło się mieć żadnego wpływu na funkcjonowanie świata lub jego części.
Tak wyglądało życie tyci tyci kotka.
To, że w życiu zdarzają się niespodzianki wie każdy. I że czasami są bardzo miłe, też.
I że los potrafi się odmienić to też się zdarza.
Pewnego razu tyci tyci kotek bawił się jak zwykle na zielonym trawniku. Trawa była wysoka, ale jeszcze nie tak wysoka, żeby tyci tyci kotek mógł się w niej zgubić. Podskakiwał więc radośnie, biegał i przewracał się jak na zielonym miękkim dywanie.
Nie dość, że był tycim tycim kotkiem to był też jeszcze bardzo małym kotkiem. A małe kotki są jak małe dzieci. Można je szybko rozweselić dobrą zabawą.
Nagle zupełnie niespodziewanie tyci tyci kotek usłyszał nad swoim tycim tycim uszkiem : kici kici koteczku …
Zdziwił się bardzo i nastawił uszu. Dookoła nie było żadnego innego kota. Czyżby ktoś wołał właśnie jego?
W drugim końcu trawnika przycupnął mały chłopiec. Dużo większy od tyci tyci kotka – wielkości normalnej dla dziecka w jego wieku.
– Kici kici – powtórzył chłopiec i wyciągnął dłoń w kierunku tyci tyci kotka – witaj tyci tyci kotku.
Tyci tyci kotek był zdziwiony, zaciekawiony i w głębi serca poczuł radość – czy aby nie przedwcześnie? Czy ten chłopiec widzi go i chce się z nim pobawić?
Chłopiec powoli podszedł bliżej do tyci tyci kotka i pogłaskał go po tycim tycim łebku. Teraz już nie było wątpliwości. Chłopiec widział go dobrze mimo, że kotek był taki tyci. Widocznie to musiał być wyjątkowy chłopiec.
Odtąd tyci tyci kotek i chłopiec nie rozstawali się ani na moment. Jak to możliwe? A tak – kiedy ma się tyci tyci kotka można go schować w kieszeni i zabrać ze sobą wszędzie. A nawet grać w piłkę, mając go w kieszeni. A w domu chłopiec urządził tyci tyci kotkowi wygodne spanie w małym pudełeczku po zapałkach. Wypełnił je mięciutką tkaniną, w której tyci tyci kotek spał jak tyci tyci król. Na śniadanie tyci tyci kotek dostawał przesmaczne kąski, a potem przez cały dzień był ze swoim przyjacielem, małym chłopcem.
I tak to tyci tyci kotek stał się dla kogoś widzialny i nie był już skazany na całkowite zniknięcie. Nigdy już nie czuł się samotny. I stało się nawet trochę tak, jakby zaczął mieć wpływ na funkcjonowanie malutkiego kawałka świata. Tego, który należał do małego chłopca. Ale i chłopiec nigdy już nie był sam. Bo tak to już jest, że na prawdziwej przyjaźni zawsze korzystają obie strony.
A Wy? Widzieliście kiedyś takiego tyci tyci kotka? Albo inne tyci tyci stworzonko? A próbowaliście zobaczyć? Jeśli bardzo mocno i dokładnie się rozejrzycie dostrzeżecie ich całe mnóstwo wokół. Spróbujcie dać szansę chociaż jednemu z nich i zauważcie je. Żeby chociaż przez chwilę poczuło się ważną częścią świata, na którym żyje. I nie zniknęło z niego, nigdy nie dostrzeżone i nie usłyszane przez nikogo.