Pewnego razu był sobie Czarodziej. Taki Czarodziej, który potrafił wszystko wyczarować! Wszystko, co tylko można sobie wymarzyć. Albo przynajmniej… prawie wszystko.
Każdy o czymś marzy. I o różnych rzeczach. Zwyczajnych, codziennych ale i niezwykłych i zupełnie zwariowanych.
Ktoś chciałby mieć prosty nos – bo urodził się z nieco zakrzywionym. I chociaż tego za bardzo nie widać, to jemu przeszkadza to najbardziej na świecie. Ktoś inny chciałby zobaczyć ogród Keukenhof i to jest bardzo zrozumiałe marzenie. Bo to jest podobno niezwykłe miejsce. A dla wielu odwiedzanie niezwykłych odległych miejsc jest bez czarów nieosiągalne. A jeszcze ktoś może zapragnąć polecieć na Księżyc. I to już jest marzenie z serii tych zwariowanych. Tak jak chęć pogadania z prawdziwym smokiem lub zamienienia się na jeden dzień w ptaka.
Czarodziej wyczarowywał marzenia bo nie widział powodu, dla którego nie miałby tego robić. Ale nie robił innej rzeczy. Mianowicie nie przestrzegał przed konsekwencjami. Nie uważał, że jest to w jego gestii. Każdy sam powinien zmierzyć się ze swoimi marzeniami.
A z marzeniami wcale nie jest tak łatwo. Bo czy wszystkie nasze marzenia są tym czego naprawdę chcemy? Skąd możemy to wiedzieć. Wiele z nich nigdy się nie spełni. A jeśli nawet, to dopiero wtedy możemy się przekonać. I może się okazać, że to wcale nie o tym marzyliśmy. Tylko o czymś zupełnie innym. Tylko nie potrafiliśmy tego nazwać. Albo w ogóle… nie tędy droga.
Zazwyczaj też myślimy, że spełnienie marzeń da nam szczęście. Ale ze szczęściem to nie jest taka prosta sprawa. Każdy Czarodziej dobrze o tym wie.
Pewnego razu pewna dziewczyna zapragnęła spełnić swoje marzenia. Miała ich kilka i niektóre nieco zwariowane. Dowiedziała się o Czarodzieju i postanowiła wybrać się do niego.
Czarodziej mieszkał w pięknym pałacu. Pałac był bajecznie kolorowy i miał bardzo dużo małych wieżyczek. Przez okna tych wieżyczek czasami małe elfy mieszkające z Czarodziejem spoglądały w niebo. I wróżyły z kształtów chmur. Wróżenie z kształtu chmur to była usługa, którą Czarodziej oferował w pakiecie. Ale niewielu chciało skorzystać. Lepsze jest spełnianie marzeń niż poznawanie przyszłości albo prawdy o sobie lub innych.
Dziewczyna, która zapragnęła spełnić swoje marzenia stanęła na progu pięknego pałacu. W gabinecie Czarodzieja było mnóstwo zupełnie niezwykłych przedmiotów. Błyszczące modele układu słonecznego, różnej wielkości i kształtu pozytywki, grube książki oprawione w skórę, w której wytłoczono złotem grube litery. Kolorowe globusy mniejsze i większe, niektóre podświetlane od środka. Figurki zwierząt wykonane z kości i barwione. Lampy i lampki z kloszami ze szkła lub wzorzystych tkanin. I jeszcze dużo innych, które trudno było objąć wzrokiem i spamiętać.
Dziewczyna stała oszołomiona i przez chwilę zapomniała po co właściwie tu przybyła. W jej mniemaniu to wszystko świadczyło o kompetencjach Czarodzieja i kazało jej zaufać mu bezgranicznie.
W końcu Czarodziej klasnął w dłonie i spojrzał na nią wyczekująco.
– Mam marzenie… – zaczęła dziewczyna – właściwie kilka.
– Mogę je spełnić – uśmiechnął się Czarodziej.
– Jeszcze nie powiedziałam jakie – zdziwiła się dziewczyna.
– Mogę spełnić każde – odparł Czarodziej.
Dziewczyna zamyśliła się na krótko. Ale zaraz potem wyrecytowała jednym tchem:
– Chciałabym być najpiękniejsza na świecie! Chciałabym umieć latać. I chciałabym żyć wiecznie.
– Taaak… – Czarodziej patrzył na nią a właściwie bardziej jakby na coś za nią. To znaczy poczuła się tak, jakby była przeźroczysta a za jej plecami było coś wartego obejrzenia.
– Czy w takiej właśnie kolejności? – zapytał w końcu.
– Tak – odpowiedziała dziewczyna – a zresztą jakie to ma znaczenie?
– Może nie ma znaczenia – westchnął Czarodziej. Podniósł do góry obie ręce i przymknął oczy. Jednocześnie szepcząc coś pod nosem.
Nagle w gabinecie zrobiło się bardzo jasno i wszystko zawirowało. A po chwili dziewczyna nie była już tą, która tu przyszła. Stała się tak piękna, że każdy kto na nią spojrzał nie mógł oderwać wzroku. Włosy miała jak jedwab, długie i mocne. Cerę jasną i gładką. A w jej oczach był blask.
Czarodziej nie zapomniał o pozostałych dwóch marzeniach. Dziewczyna nie dość, że była piękna, to jeszcze potrafiła latać, jak motyl. A do tego miała żyć wiecznie.
Dziewczynie ze szczęścia łzy popłynęły po policzku. Uściskała Czarodzieja i poszła sobie. To znaczy – przeszła parę kroków i nagle przypomniała sobie, że umie latać. Wtedy uniosła ramiona i poleciała!
Czarodziej stał przez chwilę w oknie swojego niezwykłego gabinetu. Patrzył na swoje dzieło zachwycony. Dziewczyna naprawdę była piękna. Trudno było oderwać od niej oczy. O mały włos nie zakochałby się w niej. Ale przecież zdawał sobie sprawę, że to tylko czary. Zbyt wiele wyczarował już marzeń, żeby mieć jakiekolwiek złudzenia…
Świat kręcił się dalej i Czarodziej nadal czynił swoje. Zapomniał o dziewczynie, która była piękna i latała jak motyl.
Miał tyle innych spraw na głowie. Ktoś ciągle prosił go o czary a on czarował. Chociaż coraz częściej dziwił się tym prośbom. Marzenia ludzi dotyczyły głównie rzeczy materialnych. A przecież materia to tylko jedna ze sfer życia. Dużo więcej miejsca w życiu zajmuje sfera ducha. Rzadko tylko ktoś chciał znaleźć się w jakimś dalekim niezwykłym miejscu lub polecieć kolorowym balonem wysoko do chmur. Albo stać się lepszym lub mądrzejszym. Zresztą kto wie czy moce Czarodzieja były wystarczające na takie czary.
Ale o ducha nikt nie chciał zadbać. Jedynie elfy, które z nim mieszkały dbały o to, by ich dusze miały powód do radości. I prosiły Czarodzieja o piękne kwiaty w ogrodzie i kolorowe sny.
Pewnego razu ktoś zapukał do drzwi pałacu bardzo późnym wieczorem. Czarodziej chciał uniknąć spotkania z intruzem ale kiedy elfy próbowały odprawić go z kwitkiem, ten ktoś bardzo stanowczo domagał się spotkania z Czarodziejem. W końcu trzeba było ustąpić.
Kto mógł domagać się spotkania z Czarodziejem o tak późnej porze? Godziny urzędowania Czarodzieja są znane wszystkim w okolicy! O tej porze Czarodziej wypoczywa.
W drzwiach gabinetu stanęła piękna dziewczyna. Była piękna choć wyglądała na zmęczoną. Czarodziej z początku w ogóle jej nie rozpoznał. Aż w końcu przypomniało mu się!
– Co tutaj robisz o tej porze? – zapytał niezbyt miło – czyż nie spełniłem już twoich życzeń?
– Spełniłeś – westchnęła dziewczyna i opadła na fotel – ale chcę żebyś mnie… odczarował.
– Nigdy nikogo nie odczarowywałem – zdziwił się Czarodziej – mogę najwyżej spełnić twoje kolejne życzenia. A dlaczego chcesz być odczarowana? Czyż nie jesteś najpiękniejsza na świecie, nie potrafisz latać i twoje życie nie będzie wieczne??
– Zgadza się – odpowiedziała dziewczyna – ale myślałam, że to wszystko pomoże mi być szczęśliwą.
Czarodziej przyjrzał się jej uważnie. Rzeczywiście nie wyglądała na szczęśliwą. Raczej na zmęczoną i zrezygnowaną.
– Myślałaś, że uroda, skrzydła i życie wieczne dadzą ci szczęście? – zapytał Czarodziej ziewając ukradkiem. Był trochę zmęczony i chętnie położyłby się już spać. Rozterki tej dziewczyny nie zajmowały go za bardzo. Dawno już doszedł do wniosku, że marzenia ludzi są dziwaczne i w ogóle ich nie rozumiał. A jeśli ktoś oczekiwał, że od spełnienia dziwacznych marzeń zależy poczucie szczęścia, to chyba po prostu nie wiedział zbyt wiele o świecie.
– Myślałam, że dzięki urodzie znajdę miłość. I że miłość da mi szczęście. I że będzie wspaniale żyć wiecznie będąc szczęśliwą… Ale uroda nie wystarczy. A miłość nie zawsze oznacza szczęście.
– A po co były ci skrzydła? – zdziwił się czarodziej.
– Chyba każdy chciałby móc latać… – dziewczyna zamyśliła się.
Czarodziej nie był co do tego przekonany. Chyba zupełnie nie rozumiał ludzi.
– Dlaczego po prostu nie poprosiłaś o szczęście? – mruknął kpiąco Czarodziej zwiewając już bardzo szeroko. Dobrze widział, że szczęścia nie da się wyczarować. Nie potrafi tego nawet najpotężniejszy Czarodziej na całym świecie.
Na drugi dzień Czarodziej sprawił, że dziewczyna znowu była zwyczajną dziewczyną. Nie miała już skrzydeł i nie czekało ją życie wieczne na ziemi. Jej wdzięczność była jeszcze większa niż poprzednim razem. Ale czy teraz uda jej się znaleźć to czego szuka? I czy w ogóle wie czego szuka? Kto to wie…
Czarodziej zupełnie się tym nie interesował. Każdy powinien sam mierzyć się ze swoimi marzeniami. A co do szczęścia… to dopiero trudna sprawa. Nawet dla takiego Czarodzieja.
Elfy patrzyły na chmury przez małe okienka wieżyczek, które zdobiły kolorowy pałac Czarodzieja. Wróżyły z nich przyszłość i teraźniejszość chociaż nikogo to nie interesowało. Chociaż były drobnej budowy i wyglądem przypominały dzieci, były mądrymi elfami i wiele wiedziały, bo żyły już bardzo długo na tym świecie. Widziały bardzo wiele osób przybywających do Czarodzieja po spełnienie marzeń. I wiedziały, że przyszłość i teraźniejszość niewiele różnią się od przeszłości, jeśli ktoś liczy na to, że machnięcie czarodziejskiej różdżki rozwiąże wszystkie jego problemy i da mu szczęście.