Pewnego razu był sobie Słoń, który bardzo nie chciał wyjść z szafy. Mimo próśb i gróźb. Nie chciał i już.
Możecie uznać, że to drobiazg. Niech sobie siedzi w tej szafie, skoro mu tam tak dobrze. Ale to nie takie proste.
Po pierwsze: szafa to nie miejsce dla Słonia.
Po drugie: gdzie niby pomieścić szpargały i rzeczy, które zwykle ma się w szafie, jeśli w szafie nie ma już miejsca? Bo przecież zajmuje ją Słoń!
Po trzecie – i chyba najważniejsze: taki upór, żeby nie wyjść z szafy, to rzecz niepojęta! Tak po prostu nie można. Upór ma swoje dobre strony, ale nie w takiej sytuacji! Zresztą w bardzo wielu sytuacjach upór jest czymś, co powinno się raczej zwalczać w sobie. Nie chodzi tutaj o upór w dążeniu do celu, który jest interesujący i wart zachodu. Tylko o taki upór uparciucha.
Słoń w każdym razie uparł się, że z szafy nie wyjdzie, nie ma mowy. I tyle.
Żyrafa podeszła do szafy i przez chwilę milczała. Nie chciała użyć nieodpowiednich słów. Żeby słonia nie zrazić. Była też troszkę zdenerwowana tą całą sytuacją, a nie chciała dać tego poznać po sobie.
– Słoniu… – zaczęła wreszcie – wyjdź z szafy. Jest tyle innych miejsc, w których mógłbyś być teraz. Wyjdź proszę.
Słoń nic na to nie odpowiedział. Tkwił w szafie i milczał. Można by podejrzewać, że śpi może. Ale raczej nie. Żyrafa była przekonana, że słyszy ją wyraźnie. I widocznie ignoruje.
Zebra, cała w paski, podeszła do szafy żwawo. I zaskrobała w drzwi kopytkiem.
– Słoniu… – powiedziała stanowczo – może byś wyszedł? Wszyscy cię proszą. To nie jest miejsce dla ciebie. Sam pomyśl. Czy wygodnie Ci tam?
Słoń nie odezwał się ani słowem. Poruszył się jednak, więc był nadal w środku. No bo z tej ciszy można by wnioskować, że go tam wcale nie ma.
– Jest, jest! – zawołała antylopa – to jest straszny uparciuch! Zawsze musi postawić na swoim. Znam go dobrze. Słoniu! Wiemy, że trudno cię przekonać i że lubisz, kiedy się ciebie prosi – antylopa mrugnęła porozumiewawczo do żyrafy i zebry – więc prosimy: wyjdź z szafy!
Słoń nadal jednak tkwił na swoim miejscu i nie poruszył nawet ogonem.
– Nie duszno ci tam? – zapytał hipopotam, sam ledwo zipiąc. Ciężkawy był i gruboskórny. A za oknem skwar. – Ja bym tam nie wytrzymał. Jak ty tam wytrzymujesz?
Słoń tym razem poruszył się w szafie, więc i szafa poruszyła się trochę. Szafa ze słoniem w środku to rzadkość! I dla szafy wyzwanie. Zwykle mniejsze i lżejsze rzeczy mieściła w sobie. Słoń nieco jej ciążył. Ale szafy nie mają możliwości poskarżyć się na swój los. Taki już ich los.
Mała małpka podbiegła do szafy. Otworzyła drzwi i zajrzała do środka. Wymyśliła inny sposób na rozmowę ze Słoniem. Wejdzie tam do niego i spróbuje sama się przekonać, dlaczego w tej szafie tak bardzo mu się podoba. A ponieważ była faktycznie bardzo małą małpką, wyglądało na to, że da radę się wcisnąć.
– Słoniu – szepnęła małpka, kiedy była już w środku. Nie chciała zakłócać ciszy szafy ani wystraszyć Słonia – to ja, mała małpka. Ależ tu ciemno. Wyjdź do nas. Pobawimy się! Będzie super. Za oknem świeci słońce. A tutaj jest tak ciemno.
– Lubię, jak jest ciemno – odparł Słoń.
– Ja czasami też – odparła małpka. Chwyciła się słów wypowiedzianych przez słonia, jak cieniutkiej nitki, która jest szansą na porozumienie. Przynajmniej się odezwał, a to już coś. Mała małpka była być może i mała, ale nie brakowało jej empatii.
– Lubię też, kiedy jest ciepło – dodała małpka – tutaj jest ciepło.
– Oj tak – odpowiedział Słoń – ciepło i bezpiecznie.
– Czy sądzisz, że na zewnątrz jest niebezpiecznie? – zapytała małpka sadowiąc się wygodniej w kącie szafy.
– Czasami tak – odparł słoń – nie wszystko mi się tam podoba.
– Ale przecież jesteś duży i silny – powiedziała małpka nagle i zaraz pożałowała swoich słów. Przyszło jej do głowy, że nikt nie lubi kiedy mówi mu się, że jest silny w momencie, kiedy akurat czuje się bezsilny. To nie jest dobry moment na takie słowa. Bo wtedy ten ktoś może poczuć się jeszcze gorzej, skoro to, że jest duży i silny nie sprawia, że czuje się pewnie. A przecież musiała też przyznać, że jej również nie zawsze podobało się na zewnątrz.
W szafie zapadło milczenie. Teraz było w niej ciemno, ciepło i w dodatku bardzo cicho. Tak cicho, że można było usłyszeć głos zebry dochodzący spod drzwi szafy:
– Jest już taki duży, że nie powinien się tak zachowywać. No naprawdę! Co to za pomysł z tą szafą?!
Małpka zastanawiała się czy Słoń słyszy słowa zebry. Ale chyba nie dało się ich nie słyszeć. I pomyślała, że na miejscu Słonia poczułaby teraz złość i jeszcze bardziej nie chciała wyjść z bezpiecznego miejsca, w którym można być całkiem samemu i tylko ze sobą.
Niektórym się wydaje, że jak się komuś powie, że jest duży, to już wystarczy. Tak jakby od takich słów przybywało odwagi i siły. Zamiast tego może ktoś chciałby usłyszeć: “masz prawo się trochę bać, a szafa to naprawdę dobre miejsce, żeby się schować. Możemy czasami chować się w niej razem. A potem razem z niej wychodzić. Będzie nam raźniej, jak myślisz?”
Tak myślała mała małpka i to właśnie miała ochotę powiedzieć Słoniowi.
Tymczasem antylopa zakomunikowała wszystkim zgromadzonym pod szafą, że dłużej nie ma sensu tutaj sterczeć i może lepiej poszliby się pobawić. Może to skusi Słonia i wyjdzie z tej szafy. A jeśli nie, no to niech tam sobie siedzi. Właściwie, co w tym takiego złego? Skoro to lubi?
– Ja mu się wcale nie dziwię – szepnęła żyrafa do hipopotama. Ale bardzo cicho żeby czasem zebra nie dosłyszała – sama czasami miałabym ochotę tam wejść i schować się przed całym światem. Tylko po prostu się nie mieszczę! Z tak długą szyją trudno jest znaleźć takie miejsce. Słoń przynajmniej ma swoją szafę. Też chciałabym mieć swoją.
– A kto by nie chciał – mruknął hipopotam i westchnął (być może dlatego, że było mu gorąco) i spojrzał tęsknię na szafę, w której Słoń tkwił uparcie i bardzo nie chciał z niej wyjść.