Dzień był piękny od samego rana. Słońce wstało okrągłe i jasne i szybko wzniosło się wysoko na sam szczyt nieba. Wymarzony dzień na podróż pociągiem. Zieleń za oknami była soczysta, mimo, że to był luty. Białe pnie drzew odcinały się wyraźnie na tle szarych pół, nad którymi co jakiś czas wznosiło się stado drobnych ptaszków a ich skrzydła migotały w słońcu jak confetti. Całkiem blisko torów stadka płowych saren zatrzymywały się i wpatrywały w mijający je pociąg. Czym był dla nich? Podróżnych było tego dnia wielu, jednak nie aż tak wielu, żeby zajmowali cały korytarz, jak to bywało latem. Za to wszystkie przedziały były zapełnione. Słychać było z różnych stron ciche rozmowy, głosy dzieci wychodzących co jakiś czas na korytarz, odgłos otwieranych i zamykających się drzwi do wagonu.
Dwie damy, nie młode już ale i jeszcze nie stare, usiadły wygodnie naprzeciwko siebie przy samych drzwiach. Nachylone lekko do siebie rozmawiały bardzo żywo, lecz tak cicho, że trudno było odgadnąć o czym. W dłoniach trzymały kolorowe, papierowe kubeczki, z których po całym przedziale roznosił się cudowny zapach gorącej kawy z cukrem. Ledwo zauważyły, że do przedziału weszła starsza para: bardzo niska i drobna kobieta, w bardzo eleganckiej marynarce, połyskującej gdzie niegdzie srebrną nitką i bardzo wysoki i przystojny mężczyzna w eleganckim ciemnym garniturze. Kiedy weszli, w przedziale zrobiło się jaśniej. Tak, jakby słońce zajrzało przez okno do przedziału schylając się ze swojego tronu w najwyższym punkcie nieba. Starsi państwo usiedli naprzeciwko siebie, oboje wyjęli ze swoich bagaży gazety i zajęli się czytaniem.
Starsza pani przerywała czytanie raz po raz, żeby skomentować to, co przeczytała. Nie za głośno, tylko żeby usłyszał ją starszy pan. W pewnym momencie zaczęła na głos czytać żarciki z ostatniej strony. Słychać było w jej głosie, że bardzo je lubi. Tak bardzo, że zapragnęła podzielić się nimi ze wszystkimi w przedziale. Starszy pan nie był przekonany czy to dobry pomysł ale tylko delikatnie ją upominał. Nie była męcząca. Raczej nie znosząca sprzeciwu i łatwo narzucająca innym swoją wolę. Gdyby była małą dziewczynką pasowałoby do niej określenie “rezolutną” . Ale o starszych paniach tak się nie mówi. Na twarzy cały czas miała lekki uśmiech. Trochę kpiący, a trochę serdeczny. Starszy pan zdawał się być chwilami zażenowany jej zachowaniem. Zupełnie jakby była małą dziewczynką z warkoczykami, która prawdopodobnie przeszkadza innym podróżnym swoją beztroską paplaniną. Kto wie zresztą – może w jego oczach była właśnie taką dziewczynką? Była przecież bardzo drobna.
Ale jednocześnie widoczna była przyjaźń tych dwoje.
– Popatrz jak dużo wiatraków – powiedziała w pewnym momencie starsza pani patrząc w okno – pięknie wyglądają na tle nieba.
Mówiła powoli i z namysłem. Miała bardzo miły głos.
– Ja jeszcze ich nie widzę, musiałbym się wychylić z mojego miejsca – odpowiedział starszy pan – na tym właśnie polega teoria względności. Teraźniejszość nie jest taka sama dla wszystkich – dodał z bardzo ciepłym uśmiechem na twarzy – ty widzisz już to, co jest w mojej przyszłości. Bo ja dopiero zobaczę te wiatraki a ty już je widziałaś.
Uśmiechnęli się do siebie jak bardzo dobrzy przyjaciele, którzy zawsze znajdą wspólny temat do rozmowy.
Czy znacie bajkę o złej królowej? Czy wiecie, że wcale nie była zła? Po prostu nie mogła pogodzić się z upływem czasu i czuła w sercu wielką zawiść wobec młodej i pięknej Śnieżki. To musiało wynikać z braku wiary w siebie, z kompleksów pielęgnowanych od najmłodszych lat w głowie, z przekonania o tym, że uroda zewnętrzna ma największe znaczenie i że upływ czasu zabiera kobiecie to, co w niej najbardziej wartościowe. A to przecież nieprawda.
A gdyby tak zła królowa nie poświęcała tyle czasu swojej urodzie? Gdyby poświęciła się czynieniu dobra i rozwojowi umysłu i ducha? I gdyby to wszystko sprawiło, że miałaby u boku cały czas mężczyznę, który podziwiałby ją i kochał nie tylko za jej piękną twarz? A o ileż piękniejsza byłaby jej twarz, gdyby nie było w niej złości i nienawiści? Jak sądzicie?
Starsza pani w pociągu lubiła dużo mówić. Ale nie była nudna. Po prostu czuła potrzebę nawiązania więzi, takiej normalnej, międzyludzkiej. Sprawiała przy tym wrażenie bardzo oczytanej i dowcipnej. Rozmowa z nią mogła być bardzo interesująca. Gdyby ludzie podróżujący pociągiem byli tak samo rozmowni jak ona i mieli ochotę na rozmowę. W jej głosie słyszało się pogodę ducha i wewnętrzny spokój.
– Nie zaczepiaj ludzi – mówił łagodnie jej mąż, uśmiechając się przy tym. Ale wyglądało na to, że akceptuje jej sposób myślenia i postępowania. A że przy tym była naprawdę urodziwa, patrzył na nią z przyjemnością, chociaż nie miała już dwudziestu lat.
– Chłodno w tym przedziale – powiedział w pewnej chwili – czy nie za bardzo?
– Niska temperatura służy urodzie – odparła starsza pani pogodnie patrząc z uśmiechem na współtowarzyszki podróży – kobieta powinna mieć pod łóżkiem zawsze miskę z lodowatą wodą. I brać kąpiele tylko w zimnej wodzie. Wtedy mając lat dziewięćdziesiąt wygląda na nie więcej niż czterdzieści. O ile to w ogóle ma znaczenie – zachichotała. Trudno byłoby zgadnąć ile lat ma ta pani. Jej dusza miała nie więcej niż dwadzieścia. I to odbijało się w jej ładnej twarzy. I raczej nie potrzebowała do tego zimnych kąpieli. Dlatego dla niej to mogło nie mieć znaczenia. Naprawdę.
Pociąg zbliżał się do kolejnej stacji. Starsi państwo powoli zbierali się do wyjścia. Ona trochę wolniej, wciąż uśmiechając się porozumiewawczo do wszystkich siedzących w przedziale. Przechodząc obok dwóch pań siedzących przy korytarzu powiedziała głośno i radośnie:
– Bardzo przepraszam piękne panie!
Dwie panie przerwały rozmowę a na ich twarzach pojawił się uśmiech. Rzeczywiście były piękne. W tej chwili nawet bardzo! Jedna z jasnymi krótkimi włosami i niebieskimi oczami, z kilkoma zmarszczkami wokół oczu, które pojawiały się, gdy się uśmiechała. Druga bardzo szczupła, szatynka z włosami do ramion, z dziewczęcymi rysami twarzy, chociaż już dawno nie była dziewczynką.
Piękne, piękne! – powtórzyła starsza pani – a jeśli nie wierzycie, zawsze możecie zapytać lustereczko. Tak, jak robiła to zła królowa… Tylko – nachyliła się i zrobiła konspiracyjną minę – w drugiej dłoni na wszelki wypadek należy trzymać młotek, gdyby spróbowało odpowiedzieć co innego.
Zaśmiała się i spojrzała łagodnie na starszego pana – chodźże wreszcie. Nie sądzisz przecież, że zostawię cię tutaj z tymi pięknymi paniami.
– Idę już, idę – odpowiedział starszy pan, przepraszająco spoglądając na siedzących wokół. Ale nikt się nie gniewał. Wszyscy się uśmiechali i byli przy tym na pewno piękniejsi, niż gdyby mieli na twarzach złość lub zniecierpliwienie. Tak to właśnie działa.
Wyjmijcie teraz lustereczka. Ale nie te, które pokażą Wasze twarze i wygląd. Tylko takie, które potrafią ujawnić Wasze wnętrza. Czy widzicie w nich spokój i pogodę ducha? Czy jest w Was radość życia i ciekawość świata? A empatia i życzliwość dla ludzi wokół? Jeśli tak – jesteście najpiękniejsi na świecie! Jeśli jednak lustereczko pokazuje Wam złość, niechęć, zawiść, zazdrość i inne niezbyt piękne rzeczy – nie tłuczcie go młotkiem! Tylko zadbajcie w końcu o swoją urodę😉. Tak, żeby Wam służyła aż do późnych lat życia. Jak pewnej starszej pani podróżującej pociągiem w jeden ze słonecznych i jasnych dni lutego.