Dla Taty ❤️
Pewnego razu był sobie bardzo mądry król. Mieszkał w swoim królestwie i rządził nim naprawdę dobrze. Nie dlatego, że wiedział wszystko i w każdej sytuacji potrafił znaleźć rozwiązanie. Chociaż wielu osobom zdawało się, że tak właśnie było. Nie dlatego, że znał się doskonale na rządzeniu – bo na tym, szczerze mówiąc, nikt nie zna się doskonale. Rządzenie jakimkolwiek królestwem i jakimikolwiek ludźmi to bardzo trudna sprawa i nie ma co zazdrościć królom, premierom i innym głowom państw. Mądrość tego króla polegała na tym, że dawał swoim podwładnym wolność – mogli mieć takie poglądy, jakie chcieli, i żyć tak, jak chcieli. Oczywiście pod warunkiem, że żyć będą w zgodzie obok siebie i razem budować wspólną przestrzeń do życia. Nikomu niczego nie narzucał. Zalecał oczywiście zdrowy rozsądek i poszerzanie wiedzy ciągle, na każdym kroku. Jednak dopuszczał różne kierunki myślenia i sposoby postrzegania rzeczywistości. Jeśli tylko nie przeszkadzały żyć innym.
Król też miał swoje bardzo konkretne poglądy na życie i świat, ale wbrew pozorom nikomu nie chciał ich narzucać. Oczywiście w głębi duszy często uznawał, że to on ma rację, a nie inni – w końcu był królem, a król musi być pewny siebie. Jednak bardzo często też przysłuchiwał się temu, co mówią ludzie wokół i nawet, jeśli kogoś skrytykował, to potem zastanawiał się czy przypadkiem tamten nie miał trochę racji. Ważył to w myślach, analizował i albo odrzucał całkiem albo chował do którejś z zakładek w swojej głowie – a nuż przyda się kiedyś.
Możecie się domyślać, że rządzenie królestwem to naprawdę trudna sprawa. Wystarczy, że w jednym miejscu spotkają się trzy osoby – to już mamy trzy różne podejścia do wszystkiego. A jeśli jest ich całe królestwo to nawet trudno zliczyć, ile różnych pomysłów rodzi się każdego dnia w głowach tych wszystkich ludzi.
Nie jest łatwo odpowiedzieć na pytanie czym jest mądrość. Często bywa tak, że przebywając z kimś czujemy jego mądrość. Może mieć przy tym różne cechy charakteru, niektóre nawet nieznośne. Może mieć gorsze dni – tak, jak każdy. Nawet może czasami nie mieć racji – nikt, absolutnie nikt, nie jest nieomylny! Mądrość to coś, co z jednej strony jest trudno uchwytne a z drugiej – po prostu oczywiste dla tych, którzy przebywają z taką mądrą osobą.
Bardzo mądry król wydawał się większości swoich poddanych bardzo mądry. Nie wszystkim – nigdy tak nie jest, że coś podoba się albo wydaje wszystkim. Ci, którzy go cenili, czuli się przy nim bezpieczni. I to też było charakterystyczne. Zupełnie nie potrafili tego wytłumaczyć, czuli po prostu, że jego decyzje są słuszne i że potrafi patrzeć dużo dalej niż ktokolwiek inny.
Pewnego razu na królestwo spadł wielki niepokój. Tak to bywa z królestwami. Inne królestwo, którego władca może nie był całkiem głupi ale za to bardzo chciwy, postanowiło podbić królestwo mądrego króla i zawłaszczyć jego ziemie. Królestwo mądrego króla prosperowało bardzo dobrze – nie jeden chciałby mieć takie. Jednak w największej mierze była to jego zasługa, prawdopodobnie więc na nic to wszystko, jeśli na tronie zasiądzie ktoś inny. O tym jednak król sąsiadniego królestwa nie pomyślał. Jak już wspomniano – chciwość przesłaniała mu wszystko i utrudniała logiczne myślenie.
Tak czy owak mądry król miał teraz przed sobą zadanie bardzo trudne. A że zawsze zapraszał do rządzenia królestwem jego mieszkańców – w końcu to oni mieli czuć się tu dobrze i wieść spokojne życie, nie tylko on sam – tak i teraz poprosił ich o pomoc w znalezieniu rozwiązania. Już na wstępie można było wymienić kilka możliwych. Na przykład można było po prostu przygotować wojsko, pozostawić je w gotowości na murach królestwa i liczyć na to, że uda mu się odeprzeć atak. Co jednak w sytuacji, jeśli to się nie uda i wróg wedrze się do grodu i wtedy już nic nie da się zrobić? Możnaby też wysłać wojsko naprzeciw wrogowi, jak najdalej od murów miasta, żeby tam stoczyło bitwę i odegnało wroga. Jednak to mogłoby wyglądać tak, jakby mądry król chciał tej wojny i potem jeszcze wyszłoby na to, że to on zaczął. A mądry król kierował się w życiu i w rządach taką zasadą, że siłowe rozwiązania nigdy nie przynoszą nic dobrego. Jaki by nie był ich wynik. Jeszcze inna możliwość była taka, żeby spróbować układać się z sąsiednim królestwem. O ile to w ogóle było możliwe.
Jak widać decyzja nie była łatwa a niektórzy mieli jeszcze inne pomysły, o których nie warto tu nawet wspominać.
Nastał czas rozterek, niepewności i niepokoju. Dotąd wspólne zarządzanie królestwem przez mądrego króla i jego poddanych udawało się bardzo dobrze. Teraz nagle zaczęły się spory i nawet kłótnie. Ludzie nie potrafili się porozumieć, a nawet nie chcieli się wzajemnie słuchać. Ponieważ dotąd w tym królestwie każdy mógł żyć tak, jak chce, mieć własne poglądy i pomysły, teraz także każdy zgłaszał swoje. Tylko, że dotąd udawało im się dojść do porozumienia, a teraz w ogóle nie.
Mądry król drapał się po głowie, która od tego wszystkiego bardzo go rozbolała. Siedząc wieczorem samotnie przy kominku rozmyślał i rozmyślał. Doskonale wiedział, dlaczego działo się tak a nie inaczej i ludzie, którzy dotąd tak dobrze ze sobą współgrali, mimo różnic w poglądach i sposobie myślenia, teraz kompletnie nie mogli się porozumieć. To dlatego, że w sytuacji zagrożenia ludzie stają się bardzo nerwowi i zdarza się, że zamiast mieć na uwadze wyższy cel, nagle chcą przeforsować za wszelką cenę swoje rozwiązanie. W takiej sytuacji, kiedy grunt zdaje im się usuwać spod nóg – grozi im utrata dotychczasowego spokojnego życia – nie potrafią zachować spokoju, tylko nagle ich myśli skaczą jak poparzone w głowie, krzyczą i płaczą, zamiast usiąść w spokoju i się zastanowić.
Myślicie, że mądry król miał rozwiązanie na wszystko? Albo, że się nie martwił? Że mu czasami, na krótką chwilę, włosy nie stawały dęba na myśl o tym, co może spotkać jego królestwo i poddanych? O siebie nie bał się tak bardzo. Trochę już przeżył i wiele widział. I wiedział, że z wielu trudnych sytuacji udaje się wyjść bez większych strat. Jednak wyglądało na to, że sam będzie musiał podjąć decyzję. Zresztą – w końcu był królem i należało to do niego.
Mądry król był naprawdę mądry, jednak nawet najmądrzejsza osoba bywa czasami zdumiona. I w życiu nie spodziewa się niektórych zdarzeń i ludzkich zachowań. Zwłaszcza, jeśli całe życie wierzyła w ludzi, na co przecież nie wszyscy oni zasługują. Wiecie dlaczego? Bo wielu ludzi jest bardzo słabych a słabość powoduje, że próbują chwytać się różnych rzeczy, które ich rzekomo mogą uratować. Jednak przy okazji niszcząc innych.
Kolejnego dnia okazało się, że mądry król ma kłopot nie tylko z zagrażającym mu królem sąsiedniego królestwa. Najpierw musi uporać się z zamieszkami w swoim własnym królestwie! Tak, tak… Do tego właśnie doszło. Ludzie wystąpili przeciwko sobie nawzajem i zupełnie zapomnieli, że w pobliżu czai się wróg. Zapomnieli, że tylko wszyscy razem, wspólnie mogą stawić mu czoła.
Oczywiście można się spodziewać, jak ta sytuacja mogła się skończyć. Król sąsiadniego królestwa bez trudu mógłby teraz wejść sobie do królestwa mądrego króla. Mieszkańcy sami otworzyliby mu bramy! Żeby zrobić na złość tym, z którymi się nie zgadzali! Nie potrzebna byłaby bitwa ani nic takiego. A chciwy król tylko zacierałby ręce z radości.
Nie zapominajmy jednak, że był tam jeszcze nasz mądry król. Który widząc to wszystko nie wpadał w panikę ani nie stracił swojego wewnętrznego spokoju. Wieczorem długo patrzył w gwiazdy i jasną twarz Księżyca. Myślami przespacerował się po Drodze Mlecznej, zachwiał się na krawędzi jednej z czarnych dziur – czasami miewał myśl, że dobrze by było pofrunąć w dół, w głąb takiej czarnej dziury i dotrzeć na jej drugą stronę. I zobaczyć świat od podszewki. Może wtedy wszystko nabrałoby innego, nowego sensu? Jednak nie czas był na to. Najpierw musiał zająć się swoim królestwem, o które dbał tyle lat i które kochał jak własne dziecko.
Na drugi dzień rano zwołał na największym placu w mieście wszystkich mieszkańców królestwa. Dokładnie wszystkich, co do jednego. Stanął na podwyższeniu i patrzył na nich przez dłuższy czas. Tak długi, aż w końcu uciszyły się szepty, rozmowy, poszturchiwania. Teraz wszystkie oczy były zwrócone na niego a on nadal nie odzywał się i tylko patrzył na nich spokojnie. Kiedy już było tak cicho, że wszyscy mogli usłyszeć muchę przelatującą w pobliżu, odezwał się:
– Grozi nam niebezpieczeństwo. Król z sąsiadniego królestwa chce zabrać nasze ziemie i nasz gród. Każdy z nas może stracić życie albo przynajmniej dom i prace…
Przerwał i popatrzył znowu ze spokojem na twarze zgromadzonych.
– Poprosiłem was, jak zwykle, o pomoc i wspólne działanie. Dotąd to zdawało egzamin…
Przez tłum przebiegł szmer szeptów ale pod spokojnym ale też trochę ostrym spojrzeniem króla szybko ucichły.
– Teraz jednak, wobec naprawdę poważnego problemu, kiedy może grozić nam wszystkim niebezpieczeństwo, nagle nie potrafimy się porozumieć. Okazuje się, że to nie wrogi król nam zagraża – tylko my sami. Brakiem współpracy, spokoju, wzajemnej pomocy. To wszystko zmartwiło mnie ale też podsunęło rozwiązanie, którego mieliśmy poszukać…
Teraz na twarzach ludzi pojawiło się zaciekawienie i wszyscy zaczęli słuchać jeszcze uważniej.
– Rozwiązaniem jedynym i najbardziej słusznym w tej sytuacji jest… jednomyślność i działanie według jednego planu. Działanie wspólne, ramię w ramię, bez żadnych odstępstw. Cokolwiek zrobimy, jeśli zrobimy to wszyscy razem, zadziała. W przeciwnym razie możemy od razu poddać się królowi wrogiego królestwa. Inna droga nie ma sensu.
Mądry król zamilkł i wszyscy milczeli. Było tak cicho, że ktoś usłyszał nawoływania ptaków z lasu, który zielenił się tuż za miastem. Niektórzy mieli miny strapione, inni spuszczali wzrok i przyglądali się czubkom swoich butów, jeszcze inni rozglądali się wokół i zaglądali w twarze stojących obok z miną przepraszającą.
A mądry król patrzył na nich milczący i nie wiedział – mimo, że był tak mądry – czy to już koniec jego królestwa, bo jego słowa nie odniosą takiego skutku, jaki chciałby, żeby odniosły, czy też – początek czegoś zupełnie nowego…
Czy zgadniecie jak kończy się ta bajka? Niełatwo zgadnąć. Możliwe są zawsze różne zakończenia. Ale ta bajka ma tylko jedno. Ludzie przypomnieli sobie za co tak cenili i kochali swojego króla i swoje królestwo. Przypomnieli sobie, dlaczego dotąd żyło im się tak dobrze. I że przecież król nigdy nie zabraniał im żyć tak, jak chcą i myśleć tak, jak chcą. Nie chcieliby stracić tego wszystkiego. Dlatego ten jeden jedyny raz mogą przecież wszyscy, dokładnie wszyscy jak jeden mąż, myśleć i postępować tak samo, czyli jednakowo. Mogą odłożyć na bok swoje racje, które im samym wydają się najsensowniejsze, ale innym niekoniecznie, i swoje dąsy. I zacząć działać naprawdę wspólnie, jak nigdy dotąd! Wtedy stworzą najmocniejszy z możliwych mur z samych siebie, przez który nikt nie przedrze się do ich domów i życia. Być może nawet od razu zrezygnuje na wieść o tym, jak bardzo blisko są ze sobą i jak wszystko robią razem, ramię w ramię, dla dobra swojego królestwa.
A potem, kiedy już minie niebezpieczeństwo, znowu będą żyć tak, jak chcą i mieć swoje poglądy na wszystko. Mądry król zawsze im na to pozwalał. I nadal będzie. A oni chętnie z tego skorzystają bo przecież różnią się od siebie i nie ma cudów, żeby żyli wszyscy dokładnie tak samo. Jednak będą mądrzejsi o tę lekcję, którą udzieliło im życie i której nigdy nie zapomną: że w pewnych sytuacjach tylko wspólne działanie może przynieść rezultat. A kłótnie i spory – nigdy. Tylko tyle i aż tyle.
A mądry król? Będzie odtąd jeszcze mądrzejszy. Bo on też odebrał swoją lekcję. Chyba nie trzeba tu pisać, jaką… 😉
I co Wy na to?