Pewnego razu w pewnym mieście żył sobie Strach. Wielki i brzydki. Kojarzył się ze wszystkim, co złe i budził powszechną odrazę. Jednak żył sobie w najlepsze, przechadzając się po mieście i zaglądając w okna domów. Miał też nieładny zwyczaj wyskakiwania nagle zza roku i zaskakiwania wszystkich. Często nieproszony zjawiał się na przyjęciach. Był niegrzeczny i pełen roszczeń. Taki już miał charakter.
Nikt nie lubił Strachu, a mimo to wszyscy zwracali na niego uwagę i wciąż patrzyli w jego stronę. A im częściej patrzyli, tym on robił się bardziej pewny siebie, większy i silniejszy. Bo tak właśnie jest ze strachem i nie tylko. Kiedy na to pozwolimy, wtedy kogoś takiego, jak on wszędzie pełno. Kiedy natomiast przestajemy zwracać na niego uwagę, wtedy kurczy się, a czasami zupełnie odsuwa od wszystkich.
Mieszkańcy miasta żyli obok Strachu i to życie nie było łatwe. Strach psuł im wiele planów. Wpływał na decyzje. Powodował, że zmieniali zdanie. Wystarczyło, żeby się tylko pojawił. To dawało mu znowuż coraz większą siłę, a ludziom w mieście stopniowo jej ubywało. W końcu Strach przekonał w jakiś sposób do siebie dużą część mieszkańców i został w nim burmistrzem. Rozsiadł się w największym pokoju budynku Rady Miejskiej i zarządził:
– Od dzisiaj nakazuję wszystkim nie wychodzić z domów bez potrzeby, nie nawiązywać relacji z innymi, nie mówić głośno, a już zdecydowanie – nie śmiać się i nie cieszyć z niczego. Skupić się na pracy, na obowiązkach i nie wychylać nosa. Nic nie planować. O niczym nie marzyć! Kategorycznie! Ci, którzy nie zastosują się do tych zasad zostaną srogo ukarani.
Mieszkańcy miasta byli zrozpaczeni. Ich życie miało odtąd zmienić się całkowicie. Czy jednak nie sami do tego doprowadzili, pozwalając Strachowi rządzić? Był silny, nie wahał się przed niczym i trochę ich oszukał. Zwiódł. Jednak ich było wielu, mogli się przecież przeciwstawić. To było bardzo niesprawiedliwe.
Dni mijały odtąd smutne i szare. Ludzie przemykali ulicami, nie patrzyli na siebie nawzajem, unikali kontaktów i skupiali się tylko na pracy. Ciążyło im to bardzo, ale nie potrafili nic poradzić. Zresztą odkąd przestali się ze sobą wzajemnie kontaktować, czuli się jeszcze słabsi. W dodatku powietrze w mieście stało się jakby cięższe, a na niebie pojawiły się ciemne, gęste chmury, przez które nie mógł przebić się nawet jeden promień słońca.
Niektórzy twierdzili, że Strach jest dobry. Że chroni ich przed podjęciem złych decyzji. Że pozwala przewidywać pewne rzeczy – o ile to w ogóle możliwe. Być może. Jednak Strach mógł być pomocny tylko wtedy, gdyby ktoś go kontrolował. Tymczasem on stawał się stopniowo tak potężny, że wszystkie możliwości zdawały się z dnia na dzień znikać.
To Strach kontrolował i wpływał na myślenie i działania ludzi. I to powodowało bardzo dużo zamieszania. To przeszkadzało im w patrzeniu w przyszłość, ale też docenianiu teraźniejszość. A bez tego życie stawało się nie do zniesienia.
Jednak – jak to bywa w takich sytuacjach – nie wszyscy tak do końca podporządkowywali się Strachowi. Grupka mieszkańców zbierała się potajemnie i dyskutowała na temat sytuacji w mieście. Zdawali sobie sprawę z tego, że tak dłużej być nie może. Strach powinien stracić swoje stanowisko i przestać decydować o tym, jak ma wyglądać życie ludzi. Trzeba go obalić. Za wszelką cenę.
Myślicie, że to łatwe? Kiedy ktoś lub coś przejmuje władzę w jakimś miejscu – na przykład w naszej głowie – to natychmiast pojawia się straż przyboczna. Sprzymierzeńcy i pochlebcy, którzy umacniają władzę tego kogoś lub czegoś i potrafią znaleźć na to racjonalne uzasadnienie. Strach, rządzący w mieście też miał swoich popleczników. Bronili dostępu do niego i wykonywali wszystkie rozkazy, nawet najbardziej nielogiczne…
Oczywiście już nie raz w historii determinacja i działania wielu osób doprowadzały do obalenia niechcianej władzy. I tym razem tak się stało. Nie było to łatwe i trwało długo. Poza tym Strach pozostawił po sobie dużo zniszczeń wynikających z zaniedbania miasta przez zastraszonych mieszkańców. Trzeba było dużo siły, żeby odbudować miasto, ale i potencjał ludzi. W końcu jednak w mieście pojawiło się lżejsze powietrze, a przez ciemne, gęste chmury zaczęły coraz częściej przebijać promienie słońca. W końcu chmury odpłynęły i zrobiło się całkiem jasno.
Co w takim razie stało się ze Strachem? Czy też zniknął całkiem z życia miasta? Oczywiście, że nie. Strachu nie udało się i nigdy nie uda pozbyć tak całkiem. Bo jeśli nawet wygoniłoby się go z miasta to w jego miejsce szybko może pojawić się nowy. Ważniejsze jest co innego. To mianowicie, aby nauczyć się sobie z nim poradzić, kiedy się pojawi. Nie pozwolić, żeby rządził się, jak u siebie i przemeblowywał życie wszystkich. Niech sobie żyje obok, ale nie trzeba wciąż zwracać na niego uwagi. Nie trzeba karmić go niezdrowym zainteresowaniem i ciągłym zerkaniem w jego stronę. Nie pozwalać mu, żeby wpływał na decyzje i plany. Mieć go obok – bo w końcu jest również mieszkańcem tego miasta – ale pod kontrolą. Oswojony strach jest łagodniejszy i może być nawet przyjazny. Warto o tym pamiętać.