“Bunt Mikołaja”– kartka z takim napisem wisiała na drzwiach domu, który pamiętał bardzo dawne czasy, ale nie zmieniał się od wieków. Stare, zdobione drewniane drzwi były zamknięte na klucz, a z wewnątrz nie dochodził ani jeden dźwięk. Przed domem stały zaparkowane sanie, jednak uprząż leżała na ziemi i w pobliżu nie było nikogo. Elfia wróżka przybyła tutaj właśnie dlatego. O tym, że Mikołaj postanowił się zbuntować szeptali wszyscy w okolicy. Tylko, że odgrażał się w ten sposób od lat i nigdy tego nie zrealizował. Tym razem jednak chyba faktycznie czara goryczy wypełniła się po brzegi.
– Nie pozwolę robić z siebie wariata! – odgrażał się podobno kilka dni temu – w telewizji reklamy, w radiu reklamy, wszędzie pokazują zabawki pod choinkę dla dzieci, które podobno można kupić w sklepie! Proszę bardzo – w takim razie niech sobie wszyscy pójdą do sklepów! Po co im Mikołaj na saniach? Po co wrzucanie prezentów przez komin i ciasteczka, czekające na stoliku? Tyle lat tradycji, tyle lat tajemnicy i magii! Nie chcą to nie, ich strata! Tak mówił Mikołaj i naprawdę był zły. Jednak w środku głowy i duszy czuł pewną ulgę. Może faktycznie już wystarczy? Może czas odpocząć? Może dokądś pojechać? Co by komu to szkodziło?
Teraz Mikołaj siedział zamknięty w swoim pięknym domu. Od kilku dni nigdzie nie wychodził, ani nikogo nie wpuszczał do środka. Elfy próbowały dostać się tam na różne sposoby, ale Mikołaj był przecież sprytny. Zabawki, słodycze i różne kolorowe przedmioty bez żadnego konkretnego zastosowania piętrzyły się nieopodal sani, ale nikt się tym nie interesował. Wszyscy martwili się, że Mikołaj faktycznie zrezygnuje ze swojej funkcji, a przecież nikt inny nie może jej przejąć.
Elfia wróżka zastukała cicho w drzwi domu Mikołaja. Odpowiedziała jej cisza. Całkowita. Zastukała więc drugi raz – również bez skutku. Wyglądało na to, że trzeba będzie dostać się do środka w jakiś inny sposób. Dom Mikołaja był duży i pełen zakamarków – miał nie tylko mnóstwo okien i małych balkoników, ale także szpar, przez które całe mysie rodziny dostawały się zimą do środka, żeby spędzić tam najchłodniejsze miesiące. Mała Elfia wróżka bez problemu znalazła przejście w sam raz dla niej. Nie lubiła wchodzić dokądkolwiek nieproszona, ale tym razem sytuacja była wyjątkowa.
W domu Mikołaja było ciepło, jasno i pachniało piernikami. Duża otwarta kuchnia łączyła się z przytulnym salonem, w którym centralnym miejscem był zabytkowy kominek. Przed kominkiem stał fotel Mikołaja, ale on wcale nie lubił w nim za często przesiadywać. Zwykle szybko w nim zasypiał i potem już do rana tak spał, a rano budził się cały połamany. Wolał usiąść na drewnianym krześle przy stole i jeść orzechy laskowe, czytając książkę lub oglądając album z obrazkami. Lubił także swój rower stacjonarny, który stał nieopodal kominka. Spędzał na nim mnóstwo czasu w trosce o swoją kondycję. W końcu jego praca wymagała siły i krzepy, jak żadna inna. Wymagała też dobrego nastroju i pogodnego nastawienia do życia, a z tym ostatnio miał duży problem.
Czy wszystko musi przemijać? Czy tradycje, zwyczaje, dobre rzeczy muszą odchodzić do krainy wspomnień? Bo idzie nowe! Lepsze! Lepsze? Dla kogo? Czy świat bez tajemnic, magii i oczekiwania na cud jest lepszy od tego, który był? Czy pisane drżącą ręką listy z prośbą o wymarzony prezent mogą zostać zastąpione przez gazetki sklepów z reklamami zabawek na Mikołaja i pod choinkę? Oczywiście, że tak. Świat realny, pełen konkretów i faktów zamiast marzeń i baśni jest bardziej zrozumiały dla ludzi. Bezpieczniejszy, bo pełen gotowych odpowiedzi.
Elfia wróżka rozejrzała się po wszystkich pomieszczeniach w domu, ale Mikołaja nie było w żadnym z nich. Bardzo dziwne … Ogień podskakiwał wesoło na kominku, na stole leżały włoskie orzechy, a obok opasła książka pełna kolorowych obrazków, które tak lubił Mikołaj. Jednak jego nie było w domu z całą pewnością. Cały plan wróżki – próba przekonania Mikołaja, że świat bez niego niewiele będzie wart i że bez względu na to, jak bardzo wszystko wciąż się zmienia, pewne rzeczy pozostaną niezmienne zawsze – właśnie legł w gruzach. Teraz potrzebowała chwili na to, żeby zastanowić się nad dalszymi krokami.
Kolejne dni nie przynosiły rozwiązania. Mikołaj zniknął i nikt nie miał pojęcia, gdzie może być. Do świąt było jeszcze trochę czasu, ale niektórzy zaczęli mieć obawy. Co będzie, jeśli się nie znajdzie? Co będzie, jeśli odszedł na dobre? Może i miał trochę racji. Świat zmieniał się w zawrotnym tempie i niektórym mogło się zdawać, że pewne rzeczy już nie są nikomu potrzebne.
Elfia wróżka nie zamierzała się poddawać. Zarządziła poszukiwania. Zorganizowała sztab kryzysowy i zbierała w nim wszelkie dane, które mogły być pomocne. Któregoś dnia jednak usłyszała przypadkiem rozmowę:
– tak… dzieci już dawno przestały wierzyć w Mikołaja. Dziś wszystko jest na wyciągnięcie ręki. I w Internecie. Po co komu sanie i facet, który stara się wszystkim zrobić niespodziankę?
– W sumie masz rację. Chociaż… Jakoś tak bez niego nie bardzo. Nie to samo.
– Jak go nie znajdą to trzeba będzie sobie bez niego poradzić. A potem ludzie zapomną. Tak to już jest, świat idzie naprzód. Nowe zastępuje stare… Normalka!
Elfia wróżka zamarła, słysząc takie słowa. Więc można w ogóle dopuścić taką myśl, że Mikołaja miałoby już nie być? Więc tak łatwo przychodzi niektórym odrzucić to, co było miłe, a nawet wyjątkowe? Tak lekceważąco podejść do czegoś, co dawało tak wielu osobom radość i nadzieję?
Można. Oczywiście, że tak. Można łatwo o kimś lub o czymś zapomnieć. Uznać za przeżytek. Zlekceważyć. Dzieje się to bardzo często – częściej niż myślicie. Później jednak trudno do pewnych rzeczy wrócić, dlatego dobrze jest o nie dbać i nie pozwalać im odejść. Nawet jeśli to bardzo trudne.
Czy Mikołaj odnajdzie się do świąt? Elfia wróżka nie potrafiła na to pytanie odpowiedzieć. I ja także nie mam pojęcia, ale mam wielką nadzieję, że tak. I nie będę przygotowywała się na wszelki wypadek na święta bez niego. Czekam na atmosferę oczekiwania i dzwoneczki jego sań za oknem. Na niespodziankę pod choinką i cud – jakikolwiek – który przywróci nadzieję, że jeszcze nie wszystko jest stracone.