Pewnego razu był sobie strach. Nie jakiś olbrzymi, ale też nie całkiem mały. Mieszkał sobie nieopodal i miał się całkiem dobrze. Nigdy się nie nudził. Był bardzo towarzyski i chętnie odwiedzał ludzi, którzy mieszkali obok. Lubił spędzać z nimi czas, zagadywać, opowiadać różne historie. Czasami nawet zdarzało mu się żartować. Uważał samego siebie za dobrego kompana i w związku z tym nie miał zamiaru tego nigdy zmieniać.
Tymczasem ludzie, którzy mieli z nim do czynienia, nie zawsze mieli o nim dobre zdanie. Niektórzy, owszem, twierdzili, że jego obecność bywa nawet przydatna. Zawsze przypominał im o różnych ważnych sprawach do załatwienia. O niektórych nawet zbyt często. Jednak byli i tacy, którzy miewali go dość. Nawet bardzo miłe towarzystwo potrafi czasami znużyć. A strach bywał miły, ale potrafił być także trudny w relacjach. Nie każdy potrafił sobie z tym poradzić.
Strach nie przejmował się tym zbytnio. Miał dość silną osobowość. Zawdzięczał to z pewnością swojemu pochodzeniu. Jego przodkowie należeli niegdyś do rodów panujących na świecie. Zawsze byli bardzo ambitni, a z drugiej strony – wszędobylscy. Wielcy podróżnicy, zdobywcy świata, tacy, co to zawsze przewodzą grupie i wszyscy wokół patrzą na nich z podziwem. Chociaż ten podziw bywa zazwyczaj podszyty obawami i niepewnością.
Strach był bardzo pewny siebie. Wiedział też, że jego pewność siebie jest większa niż ludzi wokół. Dlatego w ogóle nie przejmował się tym, co myślą, czują czy czego potrzebują. Potrafił wpaść nagle do czyjegoś domu, narobić szumu i hałasu, rozsiąść się przy stole i oczekiwał, że wszyscy będą skakać wokół niego. I zwykle tak było. W wielu domach tak go właśnie traktowano, chociaż wcale nie chciano. Po prostu tak działał na innych.
Pewnego razu postanowił odwiedzić znienacka kolejnych sąsiadów. Bywał u nich już przedtem czasami, ale rzadko i wpadał tylko na chwilę. Teraz wpadł na pomysł, że może nawiąże bliższe relacje. Nie miał zamiaru się zapowiadać z wizytą – tego typu osobowości zachowują się tak, jakby wszyscy zawsze tylko czekali na ich wizytę. Zamierzał wpaść tam zupełnie niespodziewanie i posiedzieć nieco dłużej.
Kiedy wreszcie pojawił się u sąsiadów ci z początku byli nieco zdezorientowani. Dotąd omijał ich dom i byli z tego bardzo zadowoleni. Teraz wszedł jakby nigdy nic, usiadł wygodnie w fotelu i rozglądał się z zainteresowaniem po wnętrzu.
– Ładnie tu – rzekł w końcu – przytulnie. Chętnie napiję się czegoś.
Zwykła gościnność nakazywała, żeby spełnić jego prośbę. Otrzymał więc szklankę soku i nawet kawałek ciasta. Mieszkańcy rozmawiali z nim grzecznie i nawet przyjaźnie, lecz z pewnym dystansem. W końcu nie bardzo wiedzieli, po co przyszedł i jakie ma zamiary.
Strach wziął za dobrą monetę ich przyjazne nastawienie. Spodobało mu się tutaj i był już pewien, że będzie wpadał częściej. Jednak dobre wychowanie było czymś, z czym spotykał się u innych – sam nie był w tym dobry, a nawet w ogóle nie miał o tym pojęcia. W związku z tym zdarzało mu się wpadać z wizytą w zupełnie nieodpowiednich porach, na przykład o świcie, kiedy gospodarze dopiero się budzili, albo też zasiedzieć się do późna. Bywało nawet, że całą noc męczył swoich nowych przyjaciół opowieściami i żartami, nie zważając na to, że są już bardzo zmęczeni. To zaczynało być naprawdę uciążliwe.
Różni ludzie z życzliwości doradzali nieszczęśnikom, żeby więcej nie wpuszczali strachu do domu. Żeby zamknęli drzwi i okiennice, zmienili zamki. Przecież to ich dom, a nie jego. Niech sobie siedzi u siebie, a nie zawraca głowę innym. Jeszcze inni twierdzili, że ludzie ci powinni się wyprowadzić. W miejsce, o którym strach się nie dowie i nigdy tam nie trafi. Wtedy będą mieli spokój.
– On się nie odczepi – mówili – zatruje wam życie! Czy wiecie ile rodzin już zniszczył? Ile przyjaźni? To nie jest miły gość. Naprawdę.
Jednak ludzie, których strach ostatnio tak często nawiedzał nie zamierzali się wyprowadzać. Nie chcieli także siedzieć zamknięci w domu i udawać, że ich nie ma. To mogło być rozwiązaniem tylko na krótką metę, a poza tym było chyba czymś jeszcze gorszym niż nieproszone wizyty uciążliwego strachu. Zamiast uciekać i wymyślać rozwiązania, które musiałyby całkowicie wywrócić ich życie do góry nogami, postanowili zrobić coś zupełnie innego. I chociaż to nie było łatwe postanowili spróbować.
Kiedy strach po raz kolejny odwiedził ich znienacka zaprosili go do stołu i zasiedli obok niego. Po wstępnej rozmowie o błahych sprawach, kiedy strach już miał zaczynać jakąś swoją opowieść, przerwali mu. Zdziwił się bardzo, bo dotąd nikt nie odważył się tak go potraktować, ale wkrótce miał się przekonać, że jego zdziwienie może być większe.
– Strachu – zaczęli – bywasz tutaj ostatnio bardzo często. Spędzasz z nami dużo czasu, długie godziny przebywasz w naszym domu. To musi się zmienić.
– Ależ….- zaczął strach z oburzeniem, jednak pewne siebie i wymowne spojrzenia gospodarzy kazały mu zamilknąć.
– Dobre relacje sąsiedzkie są dla nas bardzo ważne. Sam musisz przyznać, że kiedy pojawiłeś się po raz pierwszy przyjęliśmy cię bez zastrzeżeń.
– Prawda – mruknął strach
– Pewnie smutno ci trochę samemu w domu i lubisz towarzystwo innych ludzi
– O tak! – krzyknął strach
– Jednak – kontynuowali gospodarze – każdy ma swoje życie. Chcielibyśmy ustalić z tobą, żebyś nie …
– Mam nie przychodzić? – strach podniósł się i spojrzał gniewnie na ludzi – wyganiacie mnie? Mnie??? Nikt dotąd się nie odważył!
– Wcale cię nie wyganiamy – odparli – po prostu nie możesz tu przebywać kiedy chcesz i jak długo chcesz. Jeśli ustalimy zasady twoich wizyt wówczas może wszystko się jakoś ułoży.
Strach usiadł na krześle i patrzył zdziwiony na ludzi. Dotąd nikt w okolicy tak do niego nie przemawiał. Nie bardzo teraz wiedział, czy powinien się złościć czy raczej cieszyć. Zupełnie nowe emocje zawładnęły nim na chwilę.
Ponieważ to bajka – wszystko jakoś się faktycznie ułożyło. Strach nadal bywał w domu tych ludzi, ale już nie przesiadywał do nocy. To oni decydowali o tym, jak długo może u nich być i kiedy. Nie było to łatwe. Stare przyzwyczajenia mają dużą moc. Jednak systematyczna praca sprawia, że z czasem są wypierane przez nowe i lepsze. Tylko potrzebna jest ta praca. Dzięki niej strach pokazał im dużo swoich dobrych stron, o które wcześniej w ogóle by go nie podejrzewali
Inni ludzie dziwili się:
– Przyjaźnicie się ze strachem? Naprawdę? To przecież taki okropny samolub! I źle wychowany.
A oni odpowiadali:
– Nie jest taki zły, jeśli odpowiednio z nim postępować. Spróbujcie sami. Można się z nim jakoś dogadać.
Ludzie tylko kiwali głowami z niedowierzaniem i odchodzili.
Ale przecież to prawda. Nawet ze strachem można się dogadać. Nie dokucza wtedy tak bardzo. I okazuje się, że ma także dobre strony. Jak niemal wszyscy i wszystko w naszym życiu. Prawda?