Monthly Archives: November 2024

Krótka bajka o dwóch drogach

Dzień zaczął się szary i przepełniony minionym deszczem. Słońce schowało się w jakimś odległym zakamarku swojego nieboskłonu. Nawet nie próbuje przebijać się dzisiaj przez grubą zasłonę szarych chmur. Deszcz odpoczywa po nocnej zmianie – spać już nie będzie, czuwać raczej.

Świetliści mieszkańcy niebieskich krain zajmują się swoimi sprawami po drugiej stronie szarości. Nie wpadną dzisiaj na kawę. Nawet na chwilę nie zajrzą. Dzisiaj na wybiegu tylko wszystkie odcienie szarości! Nawet na kolor kawy z mlekiem nie ma co liczyć. Lecz na jej smak i zapach już tak…

Feliks przeciągnął się powoli i wychylił nos na ulicę. Nieliczni o tej porze przechodnie przemykali szybko przed siebie, owinięci szarymi płaszczami i ze skulonymi ramionami.

– Zimno… – westchnął i ziewnął – jesień daje po kościach.

Tro popatrzył na niego znad miski, którą pani Berbeć codziennie rano wystawiała pod drzwiami, a robiła to z miłości do kotów wszelkiej maści. Tro – odkąd przychodził tu napić się świeżego mleka od pani Berbeć nabrał jeszcze większej wiary w świat i ludzi.

– Krótki spacer dobrze nam zrobi. Rozgrzejemy się i rozruszamy kości. – powiedział lekko i wrócił do mleka.

Feliksowi nie wystarczyła miska mleka do tego, żeby cieszyć się lekkością bytu i przyjaźnie spoglądać na szare niebo. Niektórym zresztą nic nie pomoże i świat widzą zawsze w szarych lub ciemnych barwach.

– Do głowy ci uderza to mleko od rana – fuknął na kolegę – nie widzisz realiów, spacer nikogo nie zbawi.

– A czy powiedziałem, że zbawi? – zdziwił się Tro – chciałem tylko się rozgrzać. Zresztą spacer zawsze jest dobry.

– W taką pogodę nic nie jest dobre – mruknął Feliks ponuro i zamilkł na krótką chwilę. Na chwilę pochłonął go mrok, który nosił w sobie. Nawet białe jak śnieg mleko nie było w stanie nigdy go rozjaśnić

Po chwili Tro, zadowolony ze śniadania, szturchnął go lekko w bok.

– Chodź. Sprawdzimy, co dzieje się w okolicy. Może zajrzymy do cukierni? Zjadłbym kawałek ciasta. – rozmarzył się.

– Cukier jest szkodliwy – odburknął Feliks, ale ruszył powoli przed siebie. Tro dreptał przy nim i rozglądał z zainteresowaniem na wszystkie strony. Jakby pierwszy raz widział te stare kąty. Feliks wzrok wbił przed siebie, jakby nic go nie interesowało.

Słońce spojrzało z góry przez grubą zasłonę z chmur. Tylko na momencik, żeby sprawdzić jak zaczął się dzień. Dwa niewielkie koty wędrowały ulicą, rozmawiając o czymś, a świat wokół załatwiał jak zawsze swoje ważne sprawy, w ogóle nie zważając na nie.

Ktoś bardzo mądry powiedział, że są dwie drogi, aby przeżyć życie. Jedna to żyć tak, jakby nic nie było cudem. Druga to żyć tak, jakby cudem było wszystko. Feliks i Tro szli obok siebie, ale droga każdego z nich była zupełnie inna. Bez względu na pogodę i na panią Berbeć. Jednak tylko bardzo wprawne oko mogło dostrzec to niemal od razu.

No to w drogę …

A na stacji o świcie

Tłum do Szklarskiej Poręby

Z walizami, plecakami

Trwa w oczekiwaniu

“Wsiaaaaadaaać… proszę…!”

Ups… pędzą spóźnialscy…

Ktoś się nawet tam przewrócił

Przy wsiadaniu 🫣

Pan konduktor czuwa jednak

I melduje bardzo grzecznie

Że już pociąg

Opuszcza stację

Pociąg rusza przed siebie

Jeszcze ruch w przedziałach

Ale w perspektywie już

mini wakacje!

( Szklarska Poręba…😊)

A my film kręcimy stojąc

Na skraju peronu

Kiedy pociąg rusza

Po torach

I wagony się toczą

Całkiem raźnie i szybko

Chociaż dzień jeszcze nie wstał

Tak wczesna jest pora

Moglibyśmy tak stać tutaj

Nawet i do wieczora

Obserwując powroty

I pożegnania

( bo lubimy ten klimat…💙)

Ale wjeżdża nasz pociąg

I nas teraz pan konduktor

bardzo grzecznie acz stanowczo

Pogania

“Wsiaaaaadaaać….prooooszę!

Odjeżdżamyyyy!

Po sygnale

Nie ma wsiadania!!!…☝️☝️☝️

Krótka bajka o wieży z kamyków

– Smutno mi – powiedział Sebek, grzebiąc patykiem w piasku – nie mam ochoty na zabawę.

Julek spojrzał na kolegę z zaciekawieniem.

– A dlaczego jest ci smutno? – zapytał.

Nie wiem dokładnie, po prostu. Smutno mi. Tak się czuję, jakby mnie coś w środku ściskało. I to jest ciężkie bardzo.

– O… To nie dobrze. Faktycznie. Nikt by nie chciał tak się czuć. Ale znam to uczucie. Mi też czasami jest smutno.

– Naprawdę? – zapytał Sebek zdziwiony – chyba nigdy nie widziałem cię smutnego.

– To nie zawsze widać – odparł Julek – czasami jest się bardzo smutnym, ale głęboko w środku. Na zewnątrz nic nie widać.

– U niektórych widać bardzo wyraźnie – westchnął Sebek – ostatnio Ala była bardzo smutna i nawet trochę płakała.

– Tak – zgodził się Julek – kiedy Ala jest smutna to od razu płacze, a kiedy jest wesoła – śmieje się bardzo głośno. Od razu się wie w jakim jest nastroju. Ja tak nie mam. Często śmieję się i bawię, a w środku jest mi smutno.

– Potrafisz tak? – zaciekawił się Sebek – ja bym nie umiał. Kiedy jest mi smutno nie mam ochoty na zabawę i śmiech. Nawet jeść mi się wtedy nie chce.

– Każdy ma trochę inaczej chyba – Julek podrapał się po głowie – i nikt nie powinien się do niczego zmuszać: ty do zabawy, kiedy jest ci smutno, a ja do płaczu, kiedy wolę się śmiać mimo, że mi smutno.

– Myślisz, że smutek u każdego jest inny? – zastanawiał się Julek.

– Myślę, że jest zawsze i wszędzie taki sam. Smutek to smutek i koniec. Ale to tak jak z bólem trochę – jeden przewróci się i zwija z bólu i może nawet krzyczy. A drugi tylko syknie ze złości i podnosi się po upadku.

– Chciałbym tak – powiedział cicho Sebek – ja raczej bym krzyczał i płakał. Ty pewnie nie.

– Ale to nie oznacza, że mnie boli mniej – odparł Julek – chociaż dokładnie to nie wiem co to oznacza. Jak się ktoś skaleczy to ranę trzeba zawsze opatrzyć – czy ktoś głośno zawodzi czy też cierpliwie znosi ból. Tak samo jest ze smutkiem. Trzeba się nim zająć nawet wtedy, kiedy go nie widać, ale się wie, że jest.

Sebek jeszcze chwilę bawił się patykiem, a Julek zaczął układać wieżę z kamyków.

– Jak nie masz ochoty – powiedział Julek – to nie musimy się dzisiaj bawić. Możemy tu posiedzieć chwilę razem i już.

– A wiesz… – zaczął Sebek – trochę już mi przeszło. Jeszcze nie całkiem, ale już czuję się trochę lepiej. Mogę ci pomóc z tą wieżą z kamyków.

– Super! Tylko wiesz, to nie będzie łatwe, ona będzie się przewracać i trzeba będzie ją budować od nowa…

– Nie szkodzi. Spróbujmy – powiedział Sebek do przyjaciela – może razem damy radę.

Krótki wierszyk o sobotnim Poranku

Długowłosy Czas odlicza

Sekundy godziny i dni

Do końca

Roku

Miesiąc w staroświeckim paziu

pakuje walizki

Zbiera rzeczy

Porozrzucane

Dzień dopiero myje głowę

Włosy będzie miał dzisiaj

Jak zawsze

Potargane

A tymczasem Poranek…. bez pośpiechu

Kawę pije jeszcze

W papilotach

I w szlafroku