Pewnego razu Dzień zamienił się z Nocą. Nie na długo, na trochę. Dzień chciał trochę poszaleć – potańczyć, pospacerować w świetle księżyca. Noc miała dosyć ciemności. Chciała zobaczyć ruch na ulicach, połazić po sklepach.
Taka zamiana czasami pomaga. Widzi się świat z innej perspektywy. I własna perspektywa świata inaczej wygląda. Czasami nawet na krótko warto się zamienić.
To jednak wymaga poświęcenia.
Dzień chciał szaleć lecz ziewał. Zwykle spał o tej porze. Nici z tańczenia i spacerów pod księżycem. Noc prawie ogłuchła od hałasu ulicy. No i świat w świetle dziennym się zmienia i mało jest atrakcyjny. Widać więcej – lecz po co?
Zamiana trwała więc krótko. Wniosek się prosty nasuwa: najlepiej jednak być sobą. Znać swoje miejsce na ziemi. Porządek jest ustalony i zmieniać go sensu nie ma: Dzień ma być dniem, a Noc – nocą.