Pewnego razu było sobie stare drzewo. Rosło w samym środku sadu, otoczone młodszymi drzewami. Stare drzewo otaczano troską i szacunkiem. Pod starym drzewem postawiono drewniany stół i ławy i siadano tu dla odpoczynku, pijąc, jedząc i rozprawiając o wielu sprawach.
Stare drzewo miało jedno zadanie: dawać siedzącym chłodny cień w gorące dni. To było ważne zadanie i drzewo cieszyło się, że może spełniać tak potrzebną funkcję.
Tymczasem drzewa rosnące wokół były młodsze, silniejsze a na ich gałęziach wisiało mnóstwo owoców. Jabłka, grusze, śliwy rodziły zdrowe i piękne owoce, soczyste i smaczne. Czasami gałęzie drzew uginały się aż do ziemi pod ich ciężarem. Kiedy owoce były dojrzałe wokół drzew rozpoczynał się ruch. Wieczorami ptaki obsiadały ich gałęzie i próbowały skubać owoce. Ludzie odganiali je czyniąc przy tym wielki hałas. W dzień natomiast w sadzie pojawiali się młodzi ludzie z wysokimi drabina, które opierali o pnie drzew i wśród śmiechów i rozmów zrywali owoce z drzew i wrzucali do wielkich koszy.
Stare drzewo z przyjemnością słuchało gwaru jakim wypełniał się sad za dnia. Lubiło też wieczorne gadanie ptaków, których jedynym przewinieniem było, że też chciały popróbować soczystych owoców. Stare drzewo wspominało stare czasy, kiedy i na jego gałęziach wisiały owoce i to wokół niego panował ciągły ruch.
Teraz ruch był mniejszy ale cień i odpoczynek, jakie zaznać można było przy starym drzewie były wielki darem jaki mogło ofiarować każdego upalnego dnia.
Za to młode drzewa narzekały: że owoce są takie ciężkie, że ptaki takie nieznośne, że zbieracze owoców tacy hałaśliwi. Narzekania słychać było od rana do wieczora. I wzdychania, i utyskiwania. Mimo, że słońce świeciło jasno, wiatr lekko tańczył pomiędzy drzewami, przynosząc chłód i zapachy lata a ptaki śpiewały pięknie nawołując się wzajemnie. Stare drzewo chłonęło to wszystko. A młodsze chyba nie zauważały, zajęte narzekaniami.
Kiedy stare drzewo słuchało narzekań młodszych myślało o tym jak szybko mija czas. Jak szybko mija dzień, rok, kilka lat. I jak wiele czas przynosi i wiele zabiera. Myślało o tym ale się nie odzywało. Tylko patrzyło na mocne rozłożyste gałęzie młodych drzew, na ich mocne pnie i zielone liście. A potem rozciągało swoje gałęzie i z przyjemnością odczuwało ciepło, chłód, słońce, wiatr a nawet deszcz. Bo wiedziało, że szkoda czasu na narzekania. I że młode drzewa same kiedyś to zrozumieją. I może wtedy nie będzie jeszcze za późno dla nich, żeby cieszyć się tym wszystkim na co dzisiaj tak narzekają…