Pewnego razu
w pewnym domu
Obraz na ścianie przemówił
I gadał teraz
jak nakręcony
Choć nigdy dotąd nie mówił
Zegar się trochę tym zdenerwował
Bo to on robił tu hałas
A teraz żeby
ogłosić godzinę
To będą mówić na raz
Nie może być tak
Że obraz gada
Dzień cały
I nie przestaje
Zawsze w tym domu
zupełnie inne
Bywały obyczaje
O czym tak gadał?
O różnych rzeczach
Na przykład o pogodzie
Ale i też o polityce
Zmianach na świecie
I modzie
Długo tu wisiał
To się nasłuchał
Rozmów wieczornych przy winie
I teraz w końcu
Chce się wygadać
Bo też ma swoją opinię
Tyle lat słuchał
Że się w nim w końcu
To wszystko zebrało
I teraz wisieć
I tylko słuchać
To mu jest już za mało
Nikt jednak nie chciał rozmawiać z obrazem
Więc wcale, ani razu
Żaden z mieszkańców
Będąc w pokoju
Nie odezwał się do obrazu
Za to za drzwiami
Wspólnie radzili
Co z tym gadułą zrobić
Bo jak się ludzie
O nim dowiedzą
Nie będą chcieli przychodzić
Będą się bali
Że co powiedzą
To obraz zaraz rozgada
I się rozniesie
co nie powinno
Po wszystkich wokół sąsiadach
Więc teraz obraz
na strychu leży
I tylko czasem zagada
I wierzcie, że to
Brzmi nieco złowieszczo
I nie jest to wcale przesada
Bo głos jego wtedy
niesie się równo
Wysoko na poddaszu
I ludzie wokół
mówią z przejęciem
Że w tamtym domu
to straszy…