Pewnego razu była sobie wyspa
Na samym środku Oceanu Liściastego
Piaszczysta i pełna dziwnych stworów
Od najmniej strasznego do najstraszniejszego
Pewnego dnia okręcik z papieru
Piękny, czerwony i całkiem nowy
Wypłynął śmiało, pełen zapału
Na oceanu niespokojne wody
Lekko kołysząc się na dwie strony
Z sercem bijącym tuż obok steru
Płynie przed siebie okręcik czerwony
Z kawałka zdobnego zrobiony papieru
A gdy się zmęczył to zawrócił
W stronę przystani z której wypłynął
I płynął teraz długo przed siebie
Tak długo aż dzień długi minął
Na niebie gwiazdy zawisły beztrosko
Zerkają z góry na okręcik mały
A on na nie zerka i się zachwyca
Jaki świat wielki i wspaniały
I tylko bratniej duszy brakuje
Kogoś bliskiego i przyjaznego
Żeby okręcik miał dokąd wracać
Do przyjaciela – choćby jednego!
Wieczór rozpostarł szerokie zasłony
Szare i ciężkie na nieba tle jasnym
Okręcik dotarł do swej przystani
Tam przycumował i zaraz zasnął
A kiedy rano otworzył oczy
To aż zakrzyknął przerażony
Bo straszne stwory szły powoli
Prosto na niego z każdej strony
Bo mały, dzielny okręcik z papieru
Cały czerwony jak liść jesienią
Pomylił wyspę na oceanie
Z brzegiem i cichą, spokojną przystanią
Ocean Liściasty wzburzone ma wody
Z liści, patyków, z deszczu i burzy,
okręcik czerwony jest taki młody
I na dodatek bardzo nie duży
Nie chciałby zginąć i dać się pożreć
Przez straszne stwory co tu się zbliżają
Lecz… może nie są takie straszne?
I może papieru nie jadają?
Na wyspie okropne stwory mieszkają
Dziwne i straszne, trochę jak duchy
Lecz jeden całkiem jeszcze jest mały
I nigdy nie skrzywdziłby nawet muchy
I jak to maluch nudzi się trochę
Pośród tych stworów większych od niego
Chciałby się bawić a nie strach wzbudzać
I mieć przyjaciela – choćby jednego!
Może być mały okręcik z papieru
Co drogę pomylił i przystań zgubił
Byleby tylko z małym stworkiem
Chociaż troszeczkę się polubił
Bo chociaż dziwnym był on stworkiem
I mieszkał na wyspie z innymi stworami
To przecież tak jak ten okręcik
Lubił ocean i niebo z gwiazdami
Na wyspie stworów, wśród piasku i liści
Mieszka okręcik z papieru czerwony
A mały stworek co muchy nie skrzywdzi
Nie czuje się już osamotniony
Jak to możliwe, że choć tak różni
Zupełnie inni, z tworzywa innego
A jeden tak przepada za drugim
A drugi nie może żyć bez pierwszego?
Na przekór burzom i żółtym liściom
Z dala od nudnej spokojnej przystani
Tak bardzo inni, różni od siebie
Za to już nigdy nie będą sami
Liściasty ocean spokojne ma wody
Z liści, patyków, deszczu i słońca
Na wyspie pełnej dziwnych stworów
Przyjaźń prawdziwa trwa bez końca
🙂