Bioluminescencja – bardzo krótka bajka

Robaczek świętojański zapiął po szyję swój wełniany płaszczyk. Wyrównał zagniecenia, które powstały, kiedy płaszczyk wisiał w szafie. Miało być już ciepło. To już przecież maj. Dzisiaj wygląda na to, że i szal przyda się podczas spaceru.

Na zewnątrz panował chłód i powietrze pachniało deszczem. Piekny to zapach! Piękna aura.

Deszcz to żywiciel. Daje życie. Wypełnia krwiobieg i zielone komórki roślin tym, co potrzebne im do wzrostu. Słońce daje im energię, deszcz jest jak pożywienie. Bez niego nie ma nic…

Robaczek świętojański rozejrzał się i zachwycił. Zieleń liści i traw po deszczu zdawała się trójwymiarowa. Neonowa. Aksamitna i miękka.

Słońce przebijało błyszczącym promieniem ażurowy dach z liści. Udało mu się dotknąć ścieżki. Robaczek świętojański zatrzymał się w świetlistym punkcie. Światło było jego domem, gdziekolwiek je znalazł.

I nawet jeśli miał swoje własne to zawsze chętnie przyjmował więcej. Jako podarek od losu wobec ciemnych nocy i szarych czasami dni.

Bioluminescencja… na dziś i na wszystkie kolejne dni.

Koślawy wierszyk na dobry początek

Śmieją się truskawki

Z rumianymi buziami

Ciastka cynamonki

Chichoczą cichutko

Duszek porannej kawki

Zasiadł na spodeczku…

🐦
🐦
🐦

Będzie opowiadał

O czym ptaki śpiewają

O czym nad doniczką

bzyczą owady

O czym szumią drzewa

Co wysokie rosną

I o tej zieleni

Która jest w nas Wiosną…

🌿
🌿
🌿

Zapach słodkich truskawek

Wypełnia powietrze

Cukier puder białą chmurką

Się podnosi

Miękko i leniwie

Czas się dziś przeciąga

Jak kot co o brak uwagi

Bardzo prosi…

Krótka bajka o tym, co niezwykłe…

– Opowiedz mi bajkę…

– A o czym ma być bajka?

– O czymś niezwykłym!

Niezwykłym, jak… Słońce?

– Nieee… bardziej niezwykłym.

– To może, jak… Księżyc?

– Nieee… jeszcze bardziej!

– Już wiem, o czym będzie…. posłuchaj.

Pewnego razu był sobie bardzo mały chłopiec. Taki całkiem malutki. Świat wokół wydawał mu się baaardzooo wielki. I trochę straszny. Ale też… baaardzooo interesujący!

Przede wszystkim – interesujący. A kiedy coś nas bardzo interesuje, wtedy strach nie jest taki ważny. Zapomina się o nim.

Czy to dobrze? Nie jestem pewna. Jeśli nie czuje się strachu można narazić się na kłopoty. Jednak dla tych, którzy bardzo, ale to bardzo są ciekawi świata wizja kłopotów nie jest w ogóle ważna.

Chłopiec z czasem urósł. Nie był już taki malutki. Każdego dnia stawał się coraz większy. Razem z nim rosła jego ciekawość tego, co wokół. Była naprawdę spora, kiedy on stał się już na tyle duży, że mógł sięgnąć ręką po przedmioty stojące wysoko na regale.

Czy jak dotąd jego ciekawość świata przyniosła mu jakieś kłopoty? Trochę tak. Na przykład takie, że trudno było mu znaleźć przyjaciół, bo mało kto go rozumiał. To nie jest nic miłego nie mieć przyjaciół. Czy jednak lepiej jest ich mieć, ale wyrzec się czegoś, co jest dla nas naprawdę ważne?

Duży już chłopiec nie mógł odnaleźć się w rzeczywistości, która nie jest wcale wyrozumiała i przyjazna. Często zamiast przyjmować różne osoby z otwartymi ramionami zamyka się przed nimi. Czasami jest kolczasta. Czasami ma parzydełka, jak meduza. Czy jednak warto podlizywać się rzeczywistości i rezygnować z siebie? Czy wtedy na pewno jest w niej… wygodniej?

Chłopiec już wtedy, kiedy był całkiem mały czuł, że woli być sobą nawet jeśli czasami wiąże się to z niewygodami. Ten, kto radzi sobie z niewygodami rzeczywistości śmielej kroczy przez życie.

Świat jest bardzo interesujący i jeśli ktoś dostrzega to od samego początku to tak, jakby dostał niezwykły dar. Dar dostrzegania rzeczy niepozornych. Dar doceniania tego, co wokół. Rzadkość. Coś bardzo niezwykłego w dzisiejszych czasach.

Bardziej niezwykłego niż Słońce.

I bardziej niż Księżyc.

I tylko prawdziwa Miłość jest bardziej niezwykła od tego.

Ale to już zupełnie inna bajka…

Krótka bajka o zwyczajnym poranku

Każdy by tak chciał…

Obudzić się rano, wpuścić do mieszkania szeroki strumień powietrza, na którym śpiew poranny ptaków wpada do mieszkania. I robi przyjemne zamieszanie na półkach z książkami.

Każdy by tak chciał…

Poczuć rano aksamitny zapach kawy, który wypełnia zakamarki kuchni. Poczuć jej smak i delektować się nim codziennie od nowa bez pośpiechu. Medytując przy każdym jej łyczku.

Każdy by tak chciał…

Rano patrzeć jak pierwsze promienie słońca obejmują ciepłym blaskiem matowe listki doniczkowego fiołka. Jak skaczą po komodzie i malują na niej ruchome obrazki. Przesuwające się po szufladach, jak w kalejdoskopie.

Każdy by tak chciał…

Czuć, że to najlepszy początek dnia i nie potrzeba nic więcej. Resztę można już samemu… tak, jak się chce… jak się woli. Powoli, bez presji. Przed siebie. Zawsze przed siebie, bez oglądania się wstecz. Z tym słońcem i śpiewem ptaków w torebce.

Każdy by tak chciał.

A ja po prostu mam 🙂.

Tylko tyle. Aż tyle.

Kwietniowe porządki

Zapachniało

Zajaśniało

Wypiękniało

Zaśpiewało

Gdzieś w gałęziach

Wyfrunęło

Zatańczyło

Zażółciło

I rozkwitło

Podskoczyło

Hop, do góry!

Deszczem spadło

Zmalowało

Na zielono

Wiatrem

Chmury

Przegoniło

Posypało

Z akwareli

Kolorami

I przysiadło

Gdzieś nad rzeką

Roziskrzoną

Promieniami

Złoconymi

Krótka bajka o jednym poranku

Skowronek obudził się wcześniej niż zwykle. Słońce dopiero podnosiło się nad horyzontem i w powietrzu wciąż czuć było chłód nocy. Rozprostował skrzydła i rozejrzał się po okolicy. Senne łąki w kolorze przygaszonej jeszcze zieleni falowały lekko w kremowym świetle poranka.

Skowronek poderwał się do lotu i zawirował lekko w powietrzu. Zatańczył na fali wiatru, który truchtem przemierzał ścieżkę pomiędzy wysokimi trawami.

Las na skraju łąki budził się powoli szumem liści. Choć niektórzy jego mieszkańcy po nocnych łowach dopiero szykowali się do snu. Szepty z leśnego poszycia niosły się cichą melodią po leśnych ścieżkach.

Skowronek przysiadł na gałęzi wysokiego drzewa i w kolejnej chwili w całej okolicy dał się słyszeć jego dźwięczny głos. Popłynął strumieniem coraz cieplejszego powietrza wiosennego poranka. Wpadł przez otwarte okno i zatrzymał się na parapecie. Gdzie wśród doniczkowych kwiatów jego głos przysiadł i przycichł…

Tak obudził do życia nowy dzień, który sam jeszcze nie wie, co przyniesie ze sobą. Słońce na pewno – o tym od rana w prognozie – i na pewno światło, bo od kilku dni jest go coraz więcej.

To najlepsze dary na dobry początek dnia. Poza śpiewem skowronka o świcie.

Jak je wykorzystasz? 😉

Krótka bajka o …

Ziemia jest jak piłka. Taka okrągła i taka lekka.

– Lekka? Chyba nie jest lekka?

Musi być. Skoro unosi się w międzygwiezdnej przestrzeni. Jak piłka, którą dziecko podrzuciło właśnie do góry, lekko, podczas zabawy.

– Według mnie jest ciężka. Jak piłka lekarska. Nikt nie byłby w stanie jej podrzucić. A nawet podnieść. Mieści w sobie tyle, dźwiga i podpiera – cały świat!

Lecz świat może wcale nie jest taki ciężki?

– Jest bardzo! Wysokie góry. Wielkie oceany. Kontynenty. Ludzie. Całe masy ludzi. Ich problemy. Ich codzienne ciężary.

Tak… Człowiek by tego nie udźwignął. Tak jak człowiek nie zna Wszechświata. Ale Ziemia to co innego. Jest planetą. Obraca się wśród innych planet. Zna tajemnice, o jakich nam się nawet nie śni.

– Więc nie jest jak piłka. Piłkę można podrzucić albo kopnąć podczas zabawy. I ona toczy się lub leci gdzieś wysoko. Zmienia miejsca bez przerwy.

Piłka to bardzo poważna sprawa. Czy wyobrażasz sobie czyjekolwiek dzieciństwo bez piłki? Chociaż jednej? Czy znasz choć jedno dziecko na świecie, które nie uwielbia bawić się piłką? Piłka może wystarczyć dziecku za wszystkie zabawki!

– Więc Ziemia jest jak dziecięca zabawka?

Kto wie? Może być. Dla jakiegoś starożytnego Tytana mogła być jedną z zabawek. W dobrym znaczeniu. Bo przecież kochamy zabawki. Niektóre mamy w sercu do końca życia. Do niektórych całe życie tęsknimy.

– Zabawka brzmi jak coś, co jest lekkie. Coś, co można schować do plecaka i zabrać na piknik albo na wycieczkę. Coś, co nie jest obciążone rzeczami, które są przytłaczające. Które nosi na sobie Ziemia. Tylko wręcz odwrotnie.

Właśnie. Więc weź Ziemię w objęcia. Jak piłkę. Przytul do serducha. Popatrz na nią jak tytan. Wrzuć do plecaka i przekonaj się, że nic nie waży. Zabierz ją w plecaku na spacer. Wyda ci się bardzo lekka i do uniesienia. I tobie też od razu zrobi się lżej.

– ….. 🤔

A przecież właśnie o to chodzi. Żeby było lżej. Mimo wszystko.

Krótki wierszyk marcowy

Słońce w szaliku i rękawiczkach

O świcie okna

Przeciera

Zagląda uważnie w zakamarki

Przedwiosennych

Zakątków

Przegląda przedmioty i drobne

Rzeczy

Szafki otwiera

Czy to nie pora

Czy to nie czas już

Wiosennych porządków?

Jeszcze chwileczkę

Jeszcze poranki mroźne

I mgliste

Jak mrok i światło

Tak chłód i ciepło

W wiecznym zmaganiu

A że w pogodzie dzisiaj

Nic nie jest

Oczywiste

Można porządki jeszcze odłożyć

I trwać przez chwilę

W wyczekiwaniu

………..

I przyczaiwszy się

obserwować

w zachwycie

Jak bardzo powoli

Lecz po raz kolejny

w przyrodzie budzi się życie…🌿🌿🌿

Krótka bajka o poranku Wiosny

Wiosna… przebudziła się zbyt wcześnie i chodzi teraz rozczochrana. Tak, rozczochrana właśnie. To ładne słowo i bardzo obrazowe. Zarzuciła szlafroczek z zielonego mchu, bo przecież wciąż jeszcze nie dotarł ten z liści. W rozczochranych jej włosach ptak jakiś gniazdko sobie uwił – twarzowe i nic nie waży.

Kawa. Czas na kawę. Kawa musi być czarna i mocna, z mielonymi żołędziami i ciemnymi owocami leśnego runa. Do niej miodu z leśnych zbiorów spora ilość. Kolor i zapach powodują lekki zawrót głowy – i ta myśl o aksamitnym smaku, zamkniętym w filiżance z białej porcelany.

Rozsiadła się Wiosna wygodnie, ujęła w dłonie filiżankę, zastygła tak, delektując się ciszą wokół. Tylko pojedyncze głosy ptaków w tej ciszy i wiatr gdzieś w gałęziach…

Obok leżą książki do przeczytania, w ładny stosik ułożone. Miała zdążyć przed końcem zimy, lecz nie zdążyła zajrzeć do wszystkich. Jednak przecież przed nią długie ciepłe wieczory i świty słoneczne. Pełne światła i dobrej energii.

Pośpiech nie jest wskazany przy czynnościach, które dają nam radość i siłę. Można nawet je rozłożyć mocno w czasie. Żeby dłużej cieszyć się nimi. Tak specjalnie.

Kot przeciąga się błogo, zahaczając o Wiosnę. Wiosna tymczasem w głowie planuje w co się stroić w tym roku będzie. Trochę jest z niej strojnisia, taka już jej natura. Na to wszyscy czekają gdy nadchodzi.

Jednak jeszcze troszeczkę. Jeszcze w mchu się ogrzewa. Jeszcze głowę może mieć rozczochraną. Niech ten ptak, co sobie gniazdko w jej włosach uwił ze spokojem dokończy swoją pracę. A potem czas niech umila wyśpiewując piosenki. Idealne do porannej mocnej kawy.

Już niedługo lecz nie jeszcze… Wiosna 🍀.

Krótka bajka o niezwykłości zwykłych rzeczy

Poranny promień słońca wpadł

do butelki

zielonej

Już od świtu spoglądał

z zaciekawieniem

w jej stronę

Rozsiadł się na dnie

rozświetlił

pełen energii od rana

Z zewnątrz butelka wygląda teraz

jak jakaś lampa

zaczarowana

Lecz w środku… co to?

Niewidzialne atomy

tańczą w słońca promieniu

Raz pojawiają się

raz znikają

jak w sennym przywidzeniu

Kręcą się w jedną stronę

i w drugą

i tak wciąż od nowa

To wcale nie jest zwykła butelka

lecz pełna światła

sala balowa!

Która z zewnątrz wygląda

– dopóki promień

jest w środku

Jak zaczarowana lampa

po jakimś z dalekich stron

przodku…

Takie zwyczajne codzienne na wyciągnięcie ręki czary…